Lewandowski w czwartek w Budapeszcie znów uratował skórę kolegom. Choć było mu piekielnie ciężko (Węgrzy co chwila go kopali i szarpali), nie poddał się i walczył do końca. Wciąż brakowało mu wsparcia drużyny, ale do tego, że jest osamotniony w kadrze, już się przyzwyczaił. Mimo trudności pokazał geniusz. W 83. minucie wykorzystał odrobinę miejsca w polu karnym i posłał na bramkę bombę ogromnego kalibru. Wielka radość, punkt przywieziony z terenu przeciwnika, ale i duży niedosyt.
- W pierwszej połowie zabrakło zagrania w pole karne. Nie było nawet prób. W drugiej połowie musieliśmy już zaryzykować i to przyniosło efekt. Mam nadzieję, że z każdym treningiem będziemy łapać zgranie – powiedział Lewandowski przed kamerą TVP Sport.
W meczu z Węgrami Lewandowski strzelił gola numer 64 w reprezentacji (w 117. meczu), dzięki czemu w klasyfikacji najlepszych strzelców w drużynach narodowych wyprzedził Luisa Suareza (Urugwaj) i zrównał się z Neymarem (Brazylia). Najlepszy strzelec w historii to Irańczyk Ali Daei (109 goli).
Legenda reprezentacji MIAŻDŻY Paulo Sousę! Zarzuca mu wprowadzenie kompletnego chaosu