"Super Express": - Przed meczem spekulowano, czy uda ci się wreszcie pokonać Joeego Harta. Nie udało się, ale zostały ci jeszcze dwie szanse: w rewanżu Borussia - Manchester i za rok na Wembley w meczu Anglia - Polska...
Robert Lewandowski: - Mam nadzieję, że już w najbliższym starciu uda mi się coś mu strzelić, w końcu do trzech razy sztuka. Jeśli jednak moja drużyna będzie wygrywała, a ja nie trafię do siatki, to nie będę płakał.
- Przez cały mecz twardo walczyłeś z angielskimi obrońcami. Uprzykrzyli ci życie?
- Niespecjalnie, jestem już do takiej gry przyzwyczajony. Tak samo było w spotkaniu Manchester - Borussia. Graliśmy twardo, ale bez żadnych złośliwości.
- Remis cieszy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że dawno nie byliśmy tak blisko pokonania Anglików...
- Miejmy nadzieję, że stanie się to na Wembley. Na pewno nie byliśmy gorsi, wręcz przeciwnie. Po wyrównaniu bardzo chcieliśmy trafić jeszcze raz, ale czegoś zabrakło, może wykończenia, może ostatniego podania... Na pewno angielski zespół nie zasługiwał na zwycięstwo.
- To zwycięstwo pozwoli wam odbudować się po klęsce na EURO?
- Myślę, że już dawno się odbudowaliśmy. Ten mecz na pewno nam trochę pomoże, ale trzeba się skupić na tych eliminacjach, zdobywać punkty, bo chcemy awansować do mundialu. Jeśli wygramy następny mecz eliminacyjny, z Ukrainą, będzie dobrze. Ukraińcom nie idzie w tych eliminacjach, więc mam nadzieję, że to wykorzystamy.
- Jak wpłynęło na was zamieszanie z przełożeniem meczu?
- Mam nadzieję, że grą i wynikiem w meczu z Anglią trochę naprawiliśmy szkody wyrządzone przez tamtą sytuację. We wtorek nie dałoby się grać. Piłka nie chciała toczyć się na dwa metry. Nie wiem, kto jest za to odpowiedzialny. Mam tylko nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy.
- W sobotę grasz w hicie Bundesligi Borussia - Schalke.
- Żyją tym już całe Niemcy. Dla kibiców Borussii to najważniejszy mecz w sezonie. Gramy u siebie, więc tym bardziej liczę na zwycięstwo. A potem dwa spotkania z Realem Madryt. Fajnie byłoby strzelać w nich bramki.