Citko, który w 1996 roku strzelił Anglikom gola na Wembley (Polska przegrała 1:2), jest menedżerem Soboty. - Spotkam się z Markiem przed meczem. Liczę, że udzieli mi rad, zdradzi swój patent na pokonanie bramkarza rywali - śmieje się pomocnik Śląska.
W ostatniej kolejce Ekstraklasy gol Soboty zapewnił mistrzom Polski zwycięstwo nad Polonią Warszawa (2:1). Teraz przed zawodnikiem "wojskowych" znacznie trudniejsze wyzwanie. - Sytuacja jest trudna, bo kontuzji doznał Kuba Błaszczykowski, czyli lider tej drużyny. Ale przyjeżdżając na kadrę, trzeba być gotowym nawet na najtrudniejsze wyzwania i problemy. Nogi na pewno się pode mną nie ugną. Nie przestraszę się Anglików - zapewnia piłkarz Śląska.
Niemal dokładnie 39 lat temu - 17 października 1973 roku - Polska po najsłynniejszym meczu w historii naszego futbolu zremisowała na Wembley 1:1 i kosztem Wyspiarzy awansowała do finałów mistrzostw świata. - Wiadomo, że marzy nam się zwycięska powtórka. Tym bardziej że dla polskich kibiców starcia z Anglią są czymś szczególnym. Dla nas zresztą też. Któż nie ogląda transmisji z ligi angielskiej? Stajemy przed wielką szansą i nie możemy jej zmarnować. Czasami całe życie czeka się na taki mecz. Drużyna Roya Hodgsona jest naszpikowana gwiazdami, ale nie wolno nam się bać. Trzeba wyjść i dać z siebie wszystko - dodaje Sobota.
Skrzydłowy Śląska od kilku kolejek jest motorem napędowym "wojskowych". Strzela, asystuje, bierze udział w niemal każdej akcji ofensywnej drużyny. - Są takie momenty, że na boisku wszystko wychodzi. Czuję się świetnie, jestem w gazie. Żartuję, że forma przyszła w odpowiednim czasie, akurat na Anglię. I może naprawdę coś w tym jest. Co prawda za zwycięstwo w tym meczu, podobnie jak w każdym innym, przyznaje się tylko trzy punkty, ale to nie jest zwykłe spotkanie. To starcie z piłkarskimi gigantami. Al e nam nie wolno przed nimi pęknąć. Nie damy się! Zobaczycie! - obiecuje Sobota.