Liga Narodów to rozgrywki, które wyeliminowały większość meczów towarzyskich. Rzecz jasna chodziło tu o wpływy z praw transmisyjnych, a w dodatku chciano wprowadzić kolejne mecze o stawkę w rywalizacji na szczeblu reprezentacyjnym. Rozgrywki przypominają nieco system ligowy. Mamy tu do czynienia z awansami i spadkami. Niestety, pierwszą drużyną, która była pewna degradacji w elicie, byli Polacy.
Grupa z Włochami i Portugalią okazała się zbyt dużym wyzwaniem dla podopiecznych Jerzego Brzęczka. Jednym z niewielu pocieszeń było to, że z elitą pożegnali się również Niemcy. I już wtedy zaczęto mówić, że w rozgrywkach może dojść do pewnych zmian, które i nam i naszym zachodnim sąsiadom zagwarantują pozostanie w elicie Ligi Narodów przed kolejną edycją.
Potwierdziło się to wczoraj. Jak podał na Twitterze sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki, planowane jest rozszerzenie Dywizji A do czterech zespołów w każdej z czterech grup. Jak łatwo policzyć, wówczas żaden zespół z najwyższej dywizji nie mógłby spaść. Byłaby to również dobra informacja dla Chorwacji i Islandii. Zmiany zostały już zaaprobowane przez National Team Competitions Committee, a we wrześniu projekt zostanie poddany głosowaniu podczas zebrania Komitetu Wykonawczego UEFA.