Miało być łatwo, gładko i przyjemnie, a nie zabrakło kilku nerwowych fragmentów. Łotwa nie zamierzała odgrywać roli chłopca do bicia i Wojciech Szczęsny musiał kilkukrotnie interweniować w groźnych sytuacjach. Polska obrona zaskakiwana była przede wszystkim przez rajdy skrzydłami.
W jednej z sytuacji doskonałą interwencją popisał się natomiast Glik, który zanotował solidną przebieżkę. - Jedna akcja Łotyszy faktycznie mogła się zakończyć źle, ale na szczęście płuca mi wytrzymały. Jestem dobrze wytrenowany, co można było zauważyć. Takich akcji musimy się jednak wystrzegać w kolejnych spotkaniach - mówił z uśmiechem obrońca.
Nie brakowało jednak też okazji podbramkowych dla Polski, ale Pavels Steinbors robił co mógł, aby zachować czyste konto. - Steinbors do pewnego momentu był jak skała. Byliśmy pewni, że spotkanie będzie miało taki przebieg i że to my będziemy atakować, ale brakowało nam czasami szczęścia - ocenił Glik.
Zwrócił równie uwagę na to, że kolejny raz stały fragment gry przynosi oczekiwane rezultaty. - Stawialiśmy też na stałe fragmenty gry, bo przecież to one przyniosły nam największą radość w Austrii. Dziś znów udało się zdobyć gola po rzucie rożnym. Cieszy przede wszystkim to, że takie schematy ćwiczyliśmy na treningach i dało to skutek w meczu - podsumował obrońca reprezentacji Polski.