Biało-czerwoni kibice spodziewali się, że w niedzielny wieczór na PGE Narodowym zobaczą festiwal bramek. Łotwa to teoretycznie najsłabszy rywal w naszej grupie. Ale początek spotkania należał do gości, którzy kilkakrotnie pokazali, że chcą sprawić niespodziankę. - Wiedzieliśmy, jak będzie grała Łotwa. Byliśmy przygotowaniu na ich szybkie akcje, które zaczynały się od długiego zagrania do boku i tak też robili. Ale to my przede wszystkim graliśmy za wolno. Momentami zbyt długo przetrzymywaliśmy piłkę, za długo ją rozgrywaliśmy - powiedział Lewandowski po spotkaniu.
Mimo nie najlepszego początku Polacy rozkręcili się pod koniec pierwszej połowy. Dwie świetne sytuacje miał kapitan kadry, ale najpierw w sytuacji sam na sam lepszy okazał się Pavels Steinbors, a następnie Lewandowski trafił w słupek. Napastnik Bayernu Monachium gola zdobył dopiero pod koniec drugiej odsłony.
"Lewy" nie krył jednak zadowolenia z mnogości sytuacji podbramkowych dla Polski. - Osobiście cieszę się z tego, że mieliśmy sporo sytuacji. Nie zdobyliśmy bramki w pierwszej połowie, ale widać było, że drużyna wierzy w to, że w końcu damy radę wyjść na prowadzenie. Po strzelonym golu grało się nam już zdecydowanie łatwiej - podkreślił napastnik.
Dodał również, że jeszcze kilka spraw jest do poprawy. - Wiemy co robiliśmy źle i przez co sami utrudnialiśmy sobie pracę. Jestem jednak pewny, że w kolejnych meczach będziemy prezentowali się lepiej. Zwłaszcza, że do następnego zgrupowania mamy trochę czasu i będziemy mogli przećwiczyć pewne schematy - zakończył Lewandowski.