Fernando Santos miał sporo czasu do namysłu po klęsce w Mołdawii. Po czerwcowym zgrupowaniu wiele mówiło się w Polsce o jego urlopach, ale czas odpoczynku dobiegł już końca, a przed portugalskim selekcjonerem kluczowe miesiące. Po trzech dotychczasowych meczach eliminacji do Euro 2024 sytuacja Biało-Czerwonych jest fatalna, a ostatnia klęska z Mołdawią całkowicie zburzyła atmosferę wokół kadry. Zatrudnienie Santosa wywołuje coraz więcej wątpliwości i nadchodzące mecze z Wyspami Owczymi oraz Albanią mogą być dla niego decydujące. Mało który kibic wyobraża sobie wpadkę przed własną publicznością z Farerami, jednak podobnie było po pierwszej połowie meczu z Mołdawią, kiedy Polska prowadziła 2:0, co słusznie zauważył Jerzy Brzęczek.
Jerzy Brzęczek zaapelował do Fernando Santosa
- Reprezentacja Polski będzie faworytem meczu na Stadionie Narodowym, dysponuje większym potencjałem piłkarskim, to nie ulega wątpliwości, natomiast zespół jest doprawdy w trudnym położeniu. Zachowajmy pokorę. Czy w przerwie meczu z Mołdawią, przy dwubramkowym prowadzeniu reprezentacji Polski, zakładał pan, że nie wygramy tego meczu? - powiedział były selekcjoner w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna". Po chwili wyprostował też słowa dziennikarza, który starał się zwrócić uwagę na grę ofensywną Biało-Czerwonych.
- Mnie się wydaje, że drużyna ma kłopot przede wszystkim z grą obronną. W trzech spotkaniach kwalifikacji mistrzostw Europy w Niemczech straciliśmy sześć bramek. To dużo. Żeby wygrywać mecze, musisz tracić mniej goli. To oczywiste - Brzęczek niejako doradził Santosowi. Jego zdaniem pomóc mógłby w tym skreślony przez obecnego selekcjonera Grzegorz Krychowiak.
Brzęczek przypomniał Santosowi o Krychowiaku
- Grzesiek wywołuje emocje u opinii publicznej. W ostatnim czasie wszystko, co było złe w grze drużyny narodowej, spadało na niego. Jest to zawodnik nie w każdym elemencie idealny, niemniej szczególnie w fazie defensywnej - w kwestii poruszania się taktycznego, zabezpieczenia środka pola - umiejętności i doświadczenia mu nie brakuje - stwierdził wprost 52-latek. W gorszej sytuacji jest inny z wielkich nieobecnych poprzednich zgrupowań Santosa - Kamil Glik. 35-letni środkowy obrońca w dalszym ciągu nie ma klubu i trudno wyobrazić sobie, by otrzymał powołanie na najbliższe mecze reprezentacji.