Jakub Świerczok w ostatnim czasie cieszył się znakomitym okresem w swojej kariere. Ze znakomitej strony pokazywał się w barwach Piasta Gliwice, dzięki czemu wywalczył powołanie do reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy. Tam, podobnie jak i cała kadra, nie osiągnął co prawda niczego szczególnego, ale z pewnością zanotował ciekawą przygodę. Przyczyniła się ona do otwarcia kolejnych drzwi - gracz zdecydował się na przeprowadzkę do Japonii i podpisanie umowy z Nagoyą Grampus.
ZOBACZ TEŻ: Jan Tomaszewski wściekły na sytuację w Legii. Wskazuje błędy klubu, uderza w kiboli
W barwach tej ekipy stoczył pojedynek Azjatyckiej Ligi Mistrzów z Pohang Steelers. I właśnie po tym starciu pobrano materiał do przebadania pod kątem nielegalnych środków, a wynik próbki dał wynik pozytywny. - Świerczok przechodził też badania antydopingowe po ostatnich mistrzostwach Europy i nigdy nie było żadnych zastrzeżeń. A było to krótko przed jego wyjazdem do Japonii - mówi Jarosław Kołakowski, agent gracza, w rozmowie z "Interią".
- W Japonii Kuba stosuje się do zaleceń klubu. Inaczej nie może, zresztą spoza klubu w zasadzie nikogo nie zna - podkreślił agent napastnika.
Póki co piłkarz skorzystał z możliwości przebadania próbki B. Aktualnie został czasowo zawieszony - by mógł kontynuować karierę w swojej obecnej ekipie, sprawa musi zostać wyjaśniona. Kontrakt Świerczoka w Kraju Kwitnącej Wiśni obowiązuje do 2024 roku.