- Irek, stawiasz mi piwo! - wypalił roześmiany Niculae w kierunku udzielającego wywiadów Jelenia. Wprawdzie w Auxerre Jeleń jest największą gwiazdą, ale to Rumun był bohaterem sobotniego spotkania.
- Nie ma co, Daniel na pewno będzie się ze mnie naśmiewał, jak wrócę do klubu - narzeka Jeleń. - Już przed spotkaniem przekomarzaliśmy się. Mówił, że mi dokopie i niestety tak się stało. Wypada mi tylko pogratulować koledze. Na pewno trochę w klubie pogadamy o tym meczu. Ale głównie będziemy myśleć o arcyważnym spotkaniu z Monaco - zapowiada.
Po meczu z Rumunią Jeleń nie narzeka - jak większość naszych zawodników - na słabą murawę.
- Była taka sama dla obu zespołów - podkreśla. - Gdybyśmy pierwsi strzelili bramkę, to na pewno byśmy tego meczu nie przegrali. Cały czas staramy się być zespołem. Mobilizujemy się nawzajem, kiedy jest dobrze, klepiemy się po plecach, a kiedy źle - krytykujemy. Graliśmy inaczej jak za trenera Majewskiego. Teraz przede wszystkim liczy się to, żeby po stracie piłki jak najszybciej ją odzyskać - analizuje.
Napastnik Auxerre nie chce krytykować Sławomira Peszki (24 l.), który nie wykorzystał dwóch idealnych sytuacji.
- OK, powinien był to strzelić, ale to się może każdemu zdarzyć. Po prostu zabrakło mu szczęścia. Czego zabrakło w naszej drużynie? Chyba tylko zgrania - kończy Jeleń.