Były bramkarz reprezentacji Polski oraz Michał Żewłakow zostali wyrzuceni z kadry przez Franciszka Smudę po tym, jak pozwolili sobie na wypicie wina na pokładzie samolotu. Afera miała miejsce w 2010 roku, ale kilka lat później Boruc znów stał się "bohaterem" zgrupowania. W 2016 roku wśród imprezujących reprezentantów w jednym z warszawskich hoteli miał być właśnie były bramkarz Celticu Glasgow, o czym informował "Przegląd Sportowy".
Nie dziwi więc, że kibice przypięli Borucowi łatkę imprezowicza. Bramkarz słynie jednak z ogromnego dystansu do samego siebie i z poczucia humoru. Dowodem tego jest niewybredny żart jego żony, Sary Boruc, z którego śmiał się sam piłkarz. W czwartkowym odcinku programu "Milionerzy" padło pytanie o byłego reprezentanta Polski. - Co było zadaniem Artura Boruca, gdy reprezentował Polskę w międzynarodowych rozgrywkach? - z takim pytaniem musiał uporać się gracz.
Wariantów odpowiedzi było cztery. A: wygrać wszystkie sety, B: zaliczyć jak najwięcej wsadów, C: nie wpuścić piłki do bramki, D: rzucić dyskiem jak najdalej. Jedyną słuszną odpowiedzią był wariant C. Na Instastories Sary Boruc pojawiła się jednak sugestia, że powinna być to odpowiedź A. Z jedną małą różnicą. - Dla mnie odpowiedź A... Tylko wychlać, nie wygrać - brzmi opis zdjęcia. Ten sam obrazek pojawił się również na profilu samego "Króla Artura"