Włodzimierz Lubański był o krok od Realu Madryt. Powstrzymały go władze PRL-u
Dziś Włodzimierz Lubański od lat mieszka w Belgii i jest jedną z legend nie tylko reprezentacji Polski, lecz także tamtejszego Lokeren. W czerwcu 2022 roku wysłannicy "Super Expressu" mieli okazję spotkać się z mistrzem olimpijskim z Monachium 1972 przy okazji wyjazdowych meczów Biało-czerwonych z Belgią i Holandią. Porozmawiali jednak nie tylko o tym, co bieżące, lecz także udali się w podróż w czasie z wybitnym reprezentantem Polski. Cofnęli się m.in. do mrocznych czasów PRL-u, których specyfika powstrzymała Lubańskiego od spełnienia marzeń o grze dla Realu Madryt.
Wielki transfer polskiego napastnika z Górnika Zabrze był naprawdę blisko, a wszystko zaczęło się od występu w charytatywnym meczu reprezentacji Europy z Południową Ameryką. Lubańskiego zaprosił do drużyny sam legendarny Helenio Herrera.
- Grałem w tym meczu z Velázquezem i Amancio i współpracowało nam się tak świetnie, że w pewnym momencie Amancio spytał, czy nie chciałbym do Realu przyjść. Ja mu odpowiedziałem, że pieszo bym poszedł. Na drugi tydzień przyjechał do Polski prezes Realu i chciał jak najszybciej sfinalizować transfer - wspominał po latach Lubański.
Lubański do dzisiaj ma w sobie zadrę
- Mnie oczywiście schowano, żebym czasem do tego prezesa nie podszedł. Wiem, że działacze Górnika dostali ofertę i nawet byli skłonni negocjować. Ale niestety, w tamtych czasach nie byliśmy wolnymi piłkarzami, jak dzisiaj moi młodsi koledzy. Nie dostałem wtedy zgody na transfer od komunistycznych władz KC PZPR - tłumaczył z żalem. Ten jest w nim aż do dziś.
- Czułem wściekłość. To zostawiło we mnie ślad do dzisiaj. Mogłem ustawić się zupełnie inaczej życiowo. W tym czasie, kiedy dostałem ofertę, Real Madryt cztery razy zdobywał Puchar Europy. Gdybym przeszedł do Realu, miałbym te trofea. To tylko gdybanie, ale został u mnie niesmak - przyznał zupełnie szczerze strzelec 48 goli dla reprezentacji Polski.
"Mam więcej medali niż pieniędzy". Lubański rozlicza czasy PRL-u
Jakby tego było mało, niewiele później Lubański doznał poważnej kontuzji kolana, po której pauzował przez półtora roku. W tym czasie jego koledzy z reprezentacji "Orłów Górskiego" zajęli 3. miejsce na mistrzostwach świata w 1974 roku.
- Do dziś męczy mnie to, że w najpiękniejszym momencie piłkarskiej kariery nie mogłem uczestniczyć z kolegami w mistrzostwach świata w Niemczech. Byłem kapitanem tej drużyny, byłem w świetnej formie, coś bym tam może dołożył - Lubański może jedynie gdybać, ale i tak osiągnął wiele.
- To w ogóle inne czasy były. Mroczniejsze. Ja więcej medali mam, aniżeli pieniędzy. Jak graliśmy z Manchesterem United, to nasza premia za zwycięstwo to było 15 dolarów, a chłopaków z Manchesteru... 10 tysięcy - podsumował legendarny piłkarz. Całą rozmowę z Włodzimierzem Lubańskim możesz odsłuchać w wideo załączonym do tekstu.