Sławomir Peszko, czyli kontrowersyjny przyboczny wodza

2018-04-05 19:47

Sławomir Peszko to postać, która od lat budzi wśród kibiców bardzo mieszane odczucia. Ale nie tylko wśród nich. Różne "przygody" miał też z poprzednimi selekcjonerami reprezentacji Polski i dopiero Adam Nawałka zaufał mu na tyle, że powołuje go do kadry regularnie. I choć twierdzi, że "Peszkin" nigdy go nie zawiódł, to fani twierdzą raczej, że swoje miejsce w hierarchii skrzydłowy zawdzięcza... przyjaźni z Robertem Lewandowskim.

Sławomir Peszko w reprezentacji Polski jest od listopada 2008 roku. Choć określenie "jest" w kontekście jego przygody z drużyną narodową to spore nadużycie. Przede wszystkim dlatego, że nie z każdym selekcjonerem skrzydłowy miał po drodze, przez co ominęło go sporo powołań. Debiutował jeszcze za kadencji Leo Beenhakera, ale pod wodzą Holendra zagrał tylko 20 minut w jednym meczu towarzyskim. Później dwukrotnie dostał szansę od Stefana Majewskiego w zakończonych klęską eliminacjach MŚ 2010. Ale pierwszą poważną szansę w kadrze dostał dopiero od Franciszka Smudy. Jak się okazało były to miłe złego początki.

"Peszkin" z nowym trenerem reprezentacji znał się jeszcze z czasów Lecha Poznań. Obaj panowie święcili triumf w Pucharze Polski w 2009 roku. I początkowo wydawało się, że przygotowujący drużynę na Euro 2012 szkoleniowiec chce oprzeć ją właśnie na skrzydłowym. Do października 2010 roku Peszko wystąpił w jedenastu z dwunastu meczów towarzyskich. Ale wtedy zaczęły się problemy. Nie tylko z selekcjonerem, ale ogólnie z opinią wśród kibiców. Na jednym ze zgrupowań puściły mu hamulce. Wraz z kilkoma innymi zawodnikami pił alkohol, przez co został wyrzucony z kadry. Ukorzył się jednak przed Smudą i został przywrócony do drużyny narodowej w marcu 2011 roku.

Rok później nie mógł już liczyć na łaskę. Pewnego dnia zabalował w Niemczech (gdzie wtedy występował) tak mocno, że... wylądował w izbie wytrzeźwień. Niemieckie media informowały, że miał nawet 1,5 promila alkoholu we krwi. To nie umknęło uwadze Smudy, który skreślił "Peszkina" z kadry na Euro 2012. To nie był jedyny kłopot, bo od tamtej pory do zawodnika przylgnęła łatka imprezowicza oraz lekkoducha, który ma problem z alkoholem.

Jego rozbrat z reprezentacją trwał półtora roku. Bo następca Smudy - Waldemar Fornalik - też nie widział dla niego miejsca w swojej drużynie. Trudno wnioskować, czy wpływ na to miała słynna afera alkoholowa, czy po prostu dyspozycja sportowa. Jesienią 2013 roku Peszko mógł doznać deja vu, bo znów dostał powołanie na dwa ostatnie mecze eliminacji (do MŚ 2014). I te też zakończyły się katastrofą. Ale później w kadrze zawitał Adam Nawałka, co w dalszej perspektywie oznaczało dla niego lepsze czasy. Na swoje miejsce w reprezentacji pracował jednak kilka miesięcy. W marcu 2015 roku dość niespodziewanie pojawił się w pierwszym składzie biało-czerwonych w meczu el. Euro 2016 z Irlandią i strzelił gola. Tamten moment był dla niego przełomowy, bo później już regularnie pojawiał się na zgrupowaniach.

I tak jest do dziś. Co nie do końca podoba się kibicom. Ci bowiem zarzucają selekcjonerowi, że powołuje Peszkę nie ze względu na dobrą formę, a wątpliwe zasługi. I faktycznie patrząc na obecną dyspozycję skrzydłowego Lechii Gdańsk trudno zrozumieć, dlaczego wciąż ma miejsce w kadrze. Sam zawodnik też sobie nie pomaga. Ostatnio bowiem na antenie radia WeszłoFM rozmawiał z prowadzącym... pijany. I na dodatek miał pretensje do dziennikarza, że ten przeszkadza mu w polewaniu. Ale Nawałka i tak nie zamierza go skreślać. Ostatnio przyznał nawet, że "nigdy się na nim nie zawiódł". Niewykluczone, że "Peszkin" jest w kadrze przede wszystkim ze względu na... atmosferę. Nie od dziś wiadomo, że przyjaźni się z Robertem Lewandowskim, kapitanem drużyny, który w obecnej reprezentacji ma do powiedzenia tyle, co selekcjoner (a może nawet więcej?). Od pewnego czasu pojawiają się więc teorie, że kolejne powołania 33-latek dostaje tylko dlatego, by "Lewy" był zadowolony. I choć ten zarzut brzmi dość absurdalnie, to coraz absurdalne jest też miejsce Peszki w drużynie narodowej. Jednak jak widać bycie naczelnym przybocznym wodza ma swoje plusy.

ZOBACZ: Peszko chce zakończyć reprezentacyjną karierę po MŚ 2018

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze