Do Peszki o 1:30 zadzwonili dziennikarze radia "Weszlo.fm". Godzina zrobiła swoje. Piłkarz odebrał telefon i wyraźnie nie zrozumiał, kto do niego zadzwonił. Był pewny, że dowcip zrobił mu Łukasz Wiśniowski, dziennikarz portalu "Łączy nas Piłka". Wydawał się zmęczony. Pijany. Bełkotał. Samuel Szczygielski, dziennikarz "Weszlo.fm" uznał, że warto podpuścić zawodnika. Wyszło absurdalnie. Miał być krótki wywiad, udało się spuścić dziennikarskie standardy do rynsztoka. I trudno ocenić, kto bardziej się do tego przyczynił. Posłuchajcie sami!
Z audycji zrobił się niezły bałagan. Dziennikarze radia jeszcze w nocy wydawali się ukontentowani. Rano musieli się tłumaczyć. Pretensje mieli wszyscy. Dziennikarze, Kamil Glik - też został włączony w narrację "dowcipu" - a nawet słuchacze. Nowy wątek w sprawie otworzył Sebastian Mila, który na Twitterze poinformował, że Peszko rano stawił się na treningu, a pod stadion podjechał własnym samochodem. Co po całonocnej bibie raczej nie byłoby możliwe.
I tu pojawia się proste pytanie: kto z kogo naprawdę zrobił prawdziwego głupka?