Plan wczorajszego dnia był dla Peszki bardzo napięty. Najpierw miał przejść w kolońskiej klinice ostatnie badania lekarskie, a od razu po ich zakończeniu udać się do siedziby klubu. Tam oficjalnie władze FC Koeln miały zaprezentować polskiemu pomocnikowi stadion Rhein Energie, a o godzinie 19 Peszko powinien był zasiąść w loży honorowej i obejrzeć mecz Pucharu Niemiec z MSV Duisburg. Najważniejszym punktem dnia miał być jednak moment podpisania przez Peszkę kontraktu.
Patrz też: Sławomir Peszko jest już w FC Koeln
Wszystko było już przygotowane. Prawnicy i działacze niemieckiego zespołu przygotowali dla niego umowę podobną do tej, którą przedwczoraj podpisał bramkarz Michael Rensing. Na jej mocy Polak miał związać się z FC Koeln do 30 czerwca 2011 roku z opcją przedłużenia umowy o dwa lata. To korzystne dla Peszki rozwiązanie, bo uniknąłby dzięki temu niebezpieczeństwa gry w 2. Bundeslidze. Jeśli Kolonia zostałaby zdegradowana (a na razie jest poważnie zagrożona spadkiem), Peszko stałby się wolnym zawodnikiem, a jeśli zachowałaby ligowy byt, automatycznie wszedłby w życie dwuletni aneks do umowy.
Wczoraj trwało również tłumaczenie umowy z języka niemieckiego na polski, tak by Peszko bez przeszkód mógł się z nią zapoznać. Nie zrobił jednak tego, bo już w drugiej połowie dnia przyleciał do Warszawy, a potem pojechał do Płocka, by zaopiekować się żoną, która się rozchorowała.
Wszystko zależy teraz od tego, jak szybko Anna Peszko dojdzie do zdrowia. Jeśli dziś jej stan będzie lepszy, polski piłkarz znów ma pojawić się w Kolonii, by złożyć podpis pod przetłumaczonym kontraktem.
I jeszcze jedno: wielki wpływ na decyzję piłkarza będzie miała właśnie rozmowa z żoną. Pół roku temu nie chciała ona wyjeżdżać z Poznania ani do Panathinaikosu, ani do Wolfsburga. Peszko zdecydował się więc pozostać w Lechu. Kto wie, czy najtrudniejsze negocjacje nie czekają piłkarza w Płocku - z małżonką...