Po dwunastu latach na Stadionie Śląskim znów zagościła reprezentacja Portugalii. Przed tym spotkaniem każdy wspominał wielkie zwycięstwo kadry Leo Beenhakkera i liczył na powtórkę. Zwycięstwo z 2006 roku doskonale pamiętał Błaszczykowski, który wybiegł wówczas w podstawowym składzie.
W czwartek na swoją okazję musiał poczekać. Na boisku pojawił się dopiero w drugiej połowie, ale tym samym ustanowił rekord w liczbie występów. Ma ich na swoim koncie 103 i jest o jeden mecz lepszy od Michała Żewłakowa, z którym do niedawna dzielił pierwsze miejsce w tej klasyfikacji.
Spotkań na koncie Błaszczykowskiego byłoby zdecydowanie więcej, gdyby nie kontuzje, które przytrafiały mu się często. W kadrze debiutował w marcu 2006 roku i niemal z marszu stał się etatowym reprezentantem Polski. Urazy wykluczyły go z dwóch wielkich imprez, ale i tak zdążył pojechać i na mistrzostwa Europu i na mistrzostwa świata.
W czwartek swój rekord uczcił cudownym golem. Błaszczykowski dał nadzieje kibicom, że biało-czerwoni zdołają jeszcze powalczyć o remis w spotkaniu z Portugalią, ale ostatecznie to mistrzowie Europy byli górą. Liczymy, że skrzydłowy reprezentacji zdobędzie jeszcze nie jedną piękną bramkę w koszulce z orzełkiem na piersi.