„Super Express”: - Kto – pana zdaniem – powinien poprowadzić polską reprezentację w marcowym barażowym meczu przeciwko Rosji?
Antoni Piechniczek: - Po pierwsze – powinien to być polski trener. Przykłady obcokrajowców na tym stanowisku nie są budujące. Nie będę już wracać do epoki Leo Beenhakkera; zatrzymam się tylko przy Paulo Sousie. Miał parę ciekawszych momentów w swej pracy, ale większość – patrząc na EURO 2020 i na straconą szansę rozegrania pierwszego meczu barażowego na własnym stadionie – była raczej nieciekawa. No i jeszcze ta forma rozstania; ot, klasyczny wychowanek ideologii Zachodu: „po pierwsze pieniądz”. Właśnie z tego powodu już dziś władze naszego futbolu powinny puścić w świat jasny przekaz: nie mamy nic przeciwko pracy obcokrajowców w klubach, ale w ciągu najbliższych 20 lat selekcjonerem biało-czerwonych może być tylko Polak! Myślę, że każdy kibic, który czuje się patriotą – a pewnie czuje się nim każdy z nich! - przyjąłby taką deklarację z uczuciem ulgi. Po drugie – naprawdę nie ma dziś czasu na szukanie kogoś, kto musiałby poznawać zespół i zawodników. Owszem, w medialnych spekulacjach pojawia się mnóstwo nazwisk. Wymienia się Marka Papszuna, Jana Urbana, Michała Probierza; ja dorzuciłbym jeszcze Waldemara Fornalika, Jerzego Brzęczka, Macieja Skorżę – przecież asystenta Pawła Janasa na mundialu. Każdy z nich, owszem, ma prawo o takim stanowisku myśleć, ma prawo zgłosić swą kandydaturę. Niemal każdy z nich – a zwłaszcza Skorża w stulecie Lecha – ma jednak w tej chwili swoją misję klubową do spełnienia.
- Zostaje zatem...
- ...tak, dobrze pan zgaduje: Adam Nawałka. Dziwiłbym się, gdyby we władzach związku zapadła inna decyzja. Zresztą w ten sposób można upiec na jednym ogniu dwie pieczenie: postawić u steru najlepszego kandydata, a jednocześnie dołożyć mu niekopiących dołków pod swym pryncypałem lojalnych asystentów z dobrym piłkarskim CV, którzy za jakiś czas mogliby kontynuować jego pracę. Niektórzy powiedzą, że to wzór niemiecki; ja nazwę go po prostu logicznym wyborem.
- Adam Nawałka nie będzie mieć traumy po rosyjskim mundialu?
- A czemu miałby mieć? Mógłby jeszcze poprawić swój „wpis” w historię polskiej piłki. Zresztą przez całą swoją kadencję na stanowisku emanował realizmem i pewnością siebie i swych czynów. A to będzie szalenie ważne w marcu, bo ciężar gatunkowy meczu na Łużnikach jest ogromny, a wyzwanie arcytrudne. Ze względu na podtekst polityczny tej rywalizacji można spodziewać się różnych pozasportowych „zasadzek”, wojny psychologicznej w wielu wymiarach. Jako selekcjoner miałem okazję prowadzić reprezentację w meczach w Portugalii i – dwukrotnie – w ZSRR. I powiem szczerze, że dziś – doceniając oczywiście klasę sportową tego pierwszego rywala – wolałbym wyjazd do Lizbony niż do Moskwy.
Cannavaro potrzebuje spektakularnego sukcesu! Legendarny piłkarz o wyborach na nowego trenera kadry
- Umowa z selekcjonerem powinna być „zadaniowa”, na baraże, czy jednak z dłuższą perspektywą czasową?
- Nie wyobrażam sobie kandydata, który dziś przystałby na alternatywę: „wygrasz baraże – jedziesz na mundial; przegrasz je – odchodzisz od razu”. Nie mówiąc już o tym, że wspomniany Adam Nawałka za dużo osiągnął, by kazać mu podejmować takie ryzyko. Najbardziej logiczne i uzasadnione będzie podpisanie umowy z nowym selekcjonerem do końca eliminacji EURO 2024.
- Czy przed podjęciem ostatecznej decyzji władze PZPN powinny w jakiś sposób zapytać o ten wybór radę drużyny? Może jej kapitana?
- Zapytać można; nawet należy. Przecież wszyscy znamy opinie mediów, w myśl których o zwolnieniu Jerzego Brzęczka zadecydowało słynne osiem sekund milczenia Roberta Lewandowskiego przed kamerami... Ale prezes PZPN musi dobrze wyważyć wszystkie racje – nie tylko opinie piłkarzy.