"Super Express": - Chyba nie było łatwo sprowadzić Smolarka do Kavali...
Stavros Psomiadis: - Nigdy nie jest łatwo sprowadzić tak uznanego piłkarza do kraju i klubu, którego nie zna. Trochę czasu nam to zajęło, ale największą przeszkodą wcale nie były pieniądze. Smolarek chciał się przede wszystkim upewnić, że jego cele pokrywają się z naszymi. Musieliśmy go przekonać, że Kavala ma bardzo ambitne plany.
- Nie chce nam się wierzyć, że w sprawach finansowych szybko się dogadaliście. O Smolarku mówi się, że lubi wysokie kontrakty.
- Jestem bogatym człowiekiem i stać mnie na pokrycie nawet najwyższej pensji. Zapewniam pana, że Polak nie zrujnuje naszego budżetu. Jest mi natomiast potrzebny do osiągnięcia tego, co sobie założyłem.
- Czyli?
- Chcę, żeby Kavala była nową siłą greckiej piłki. Niedawno ten klub, ze względu na kłopoty ekonomiczne, spadł nawet do trzeciej ligi. A że moja rodzina pochodzi właśnie stąd, to wraz z ojcem przejęliśmy drużynę i staramy się przywrócić jej blask. Szybko wróciliśmy do Superligi, a teraz jesteśmy już na 8. miejscu. To jednak nie koniec. Smolarek to dopiero pierwszy z moich zimowych zakupów. Dojdą kolejni dobrzy piłkarze, którzy powinni zrealizować pierwszy cel - grę w europejskich pucharach. A w następnych sezonach walczyć o mistrzostwo.
- Przeciętnemu kibicowi Kavala bardziej się kojarzy z wakacjami niż z piłką.
- Kavala leży wśród wzgórz, nad samym morzem, dosłownie na plaży. Francuscy piłkarze, którzy grają u mnie, mówią, że czują się tu jak na Lazurowym Wybrzeżu. Ale ładne położenie nie wyklucza dobrej gry w piłkę. Proszę zwrócić uwagę na nasz skład. Bramkarz Żeljko Kalac grał wcześniej w Milanie, a drugi golkiper, Charles Itandje, jest wypożyczony z Liverpoolu. Wilson Oruma, Nigeryjczyk, ma za sobą grę w Olympique Marsylia, a Brazylijczyk Diogo Rincon w Dynamie Kijów. Kavala jest jedynym klubem, który w tym sezonie nie przegrał z wielką piątką ligi: Olympiakosem, Panathinaikosem, Arisem, PAOK i AEK.
- Ebi grał wcześniej w silniejszych ligach niż grecka...
- To jedna z najbardziej niedocenianych w Europie lig. Zapytajcie o to Michała Żewłakowa.
- Dużo złego mówi się o pańskim ojcu, Makisie. Kiedy był właścicielem AEK Ateny, miał z ośmioma ochroniarzami zastraszać piłkarzy...
- Prawdą jest, że ojciec odwiedził w domu jednego z piłkarzy, Nikolaidisa, ale nie po to, aby go straszyć, ale żeby sprawdzić, czy jest na miejscu, a nie na dyskotece. Bo różnie wtedy bywało. A poza tym tata wycofał się z piłki. To ja jestem prezesem Kavali i zapewniam, że Smolarek będzie zadowolony pod każdym względem.
- Nie boi się pan, że to będzie chybiona inwestycja? Ebi od sierpnia był bezrobotny.
- Dobry piłkarz nie zapomina, jak się gra w piłkę. O to jestem spokojny.