- Kiedy przeczytałem, że Juve ma mnie na swojej liście, to trochę się zdziwiłem, a trochę uśmiałem. Choć wiele bym dał, żeby w tej plotce było ziarnko prawdy - mówi "Super Expressowi" napastnik Auxerre.
"Tuttosport" twierdzi, że dotarł do listy transferowej Juventusu, na którą trafiły w ostatnim czasie nazwiska dwóch napastników. Włosi mieli wziąć na celownik Bośniaka Edina Dżeko z Wolfsburga i właśnie Jelenia. Różnica w cenie jest jednak ogromna. Dżeko kosztuje 20 milionów euro, a Polak niecałe 2 miliony. Ta niska cena to efekt kompromisu pomiędzy Jeleniem a Auxerre. W zamian za przedłużenie kontraktu latem Francuzi zgodzili się w nowej umowie umieścić niską kwotę odstępnego. Klauzula będzie obowiązywać od zimy, a to oznacza, że kolejka chętnych po Polaka będzie bardzo długa. Tym bardziej że "Jelonek" imponuje formą.
- Właśnie się dowiedziałem, że zostałem wybrany na najlepszego zawodnika października w Auxerre. No i wciąż mam szansę zostać piłkarzem października całej ligi francuskiej, zostałem nominowany jako jeden z trzech piłkarzy. Czuję jednak, że nie wygram, bo chyba najlepszy będzie Brazylijczyk Nene z Monaco - mówi nasz napastnik i wraca jeszcze na chwilę do kwestii Juventusu.
- Jeśli rzeczywiście pojawiłaby się oferta, to na pewno bym skorzystał. Bo taka okazja może się nie powtórzyć. Jasne, że jest obawa, czy bym sobie poradził, mogłoby się nie udać i musiałbym wracać. Ale lubię takie wyzwania. Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Co do ligi włoskiej... Szczerze? W ogóle mi się nie podoba. Większość drużyn ustawia się defensywnie, żeby tylko nie stracić gola. Choć Milan czy właśnie Juventus ciągle grają do przodu - analizuje Jeleń, przyznając jednak szczerze, że do włoskiego giganta raczej nie trafi. Choć samo odejście zimą z Auxerre jest prawdopodobne.
- O niską klauzulę w kontrakcie Irka walczyłem od stycznia do maja. Opłacało się, bo zimą Irek jest do wzięcia za naprawdę niewielkie pieniądze w stosunku do umiejętności. Decyzję podejmie sam zawodnik, Auxerre nie będzie mogło zaprotestować - mówi nam Tomasz Kaczmarczyk, menedżer Irka. Sam Jeleń bardziej niż na transferze skupia się jednak na grze.
- Trochę musiałem poczekać na pierwszą bramkę w sezonie, ale w końcu spust w moim piłkarskim pistolecie się odblokował. No i atmosfera w zespole jest super. Zajmujemy trzecie miejsce, aż chce się przychodzić na treningi. I z francuskim radzę sobie znacznie lepiej. Ostatnio dziennikarze telewizyjni zaskoczyli mnie i poprosili o wywiad. No to im udzieliłem. I później wszyscy do mnie dzwonili i dziwili się: "Irek, ty mówisz po francusku!". Historie o tym, że kompletnie nie znam tego języka nie były prawdziwe. Nie mówię płynnie, ale dogadam się bez problemu - podkreśla.