Wygrać gładko udało się tylko raz, kiedy „dzień konia” miał Andrzej Juskowiak. W październiku 1997 roku walnął w Kiszyniowie hat tricka, a Polska wygrała 3:0 w el. MŚ 1998. Wyczynu z tego spotkania już mu się w koszulce z „orzełkiem” powtórzyć nie udało. - W starciu z takim przeciwnikiem: głęboko cofniętym, który właściwie chce tylko przeszkadzać, dojście do trzech okazji i zamienienie ich na gola to swego rodzaju wyczyn. Zwłaszcza w meczu eliminacyjnym – ocenia po latach Juskowiak.
Gole strzelane Mołdawii pamiętać będą także dwaj inni kadrowicze, bo były jedynymi w ich reprezentacyjnej przygodzie. Do mołdawskiej siatki trafił Dawid Plizga. Przesądził o wygranej 1:0 w towarzyskim meczu rozegranym w… Portugalii w 2011 roku. Czy kibice w ogóle pamiętają o występach tego gracza w narodowym zespole?
Z kolei Jakuba Wawrzyniaka pamiętają pewnie wszyscy. W końcu rozegrał z orłem na piersi niemal pół setki gier. Ale gola strzelił tylko jednego – właśnie z Mołdawią, pieczętując zwycięstwo 2:0. Miało to miejsce we wrześniu 2012 roku we Wrocławiu, w ramach el. MŚ 2014. Przeciwko Mołdawii zagrał trzy razy. W ogóle to strzelanie w tym spotkaniu rozpoczął Jakub Błaszczykowski, który wykorzystał rzut karny. W konfrontacji z tym przeciwnikiem jego strzelecki dorobek to dwa gole.
Dla którego z wybrańców trenera Michała Probierza pamiętne będzie niedzielne spotkanie w Warszawie?