Droga Jakuba Kiwiora do reprezentacji okazała się zupełnie niespodziewana, tak jak niespodziewanie parokrotnie już zdarzało mu się zmieniać pozycję na boisku. W rodzinnych Tychach zaczynał jako lewy obrońca, a dzięki swym boiskowym zaletom szybko doczekał się pseudonimu „Roberto Carlos”. Potem wojażował po Belgii (szkółka Anderlechtu Bruksela) i Słowacji, gdzie nauczono go gry na pozycji stopera. Po wyjeździe do Włoch zaś, w Spezii powierzono mu rolę defensywnego pomocnika!
- Przy podejmowaniu decyzji o kadrze na mundial musimy brać pod uwagę, na ilu pozycjach może dany zawodnik zagrać – mówił Czesław Michniewicz w programie „Hejt Park”, pytany zarówno o Kiwiora, jak i wspomnianego wcześniej Kamińskiego. Okazało się, że młody piłkarz po prostu... zablokował starszemu koledze drogę do choćby jednego występu w czerwcowych grach! - Zagrał dobry mecz z Holandią i uznaliśmy, że jeżeli mamy myśleć o zawodniku na tę pozycję w dłuższej perspektywie – takim, który ma szansę powalczyć o wyjazd na mistrzostwa, to powinien jeszcze teraz dostać kolejną szansę – dodawał selekcjoner. Wygląda więc na to, że nowicjusz „kupił” trenera swą postawą na treningach, ale przede wszystkim na murawie, w starciach z mocarnymi rywalami. Po „Pomarańczowych” zmierzył się przecież także z „Czerwonymi Diabłami”.
Michniewicz oczywiście nie rozdał jeszcze - poza jednym... - biletów samolotowych do Kataru, selekcja wciąż będzie trwać. Fakt, że poświęcił Kiwiorowi całkiem sporo zdań, podsumowując zgrupowanie, jest dla tyszanina obiecujący. - To zawodnik, któremu warto się przyglądać. Może być w przyszłości uzupełnieniem dla dwójki naszych etatowych stoperów: Janka Bednarka i Kamila Glika – podkreślał selekcjoner. - Spotkania z Holandią i Belgią były dla niego dobrym sprawdzianem. W jednym meczu zagrał w czwórce obrońców, w drugim – w piątce, jako jeden z trzech stoperów. Na co dzień w lidze gra jako defensywny pomocnik, a zakładaliśmy, że może sobie poradzić także na lewej stronie obrony – te słowa selekcjonera to jeszcze jeden dowód na docenianie wszechstronności gracza Spezii.
Jest jednak rzecz, która – nie tylko w kontekście Jakuba Kiwiora – spędza opiekunowi Biało-Czerwonych sen z powiek. To oczywiście brak reprezentacyjnego doświadczenia. - Jeżeli nawet zagra w obu meczach wrześniowych w Lidze Narodów, a przecież tak być nie musi, będzie mieć w chwili wyjazdu na mundial raptem cztery mecze reprezentacyjne w swym dorobku. A doświadczenie w takim turnieju to rzecz bezcenna – dodawał Michniewicz przypominając, że w kadrze grono takich „beniaminków” - mających ledwie kilka gier z „orzełkiem” - jest całkiem spore. Należą do nich na przykład Matty Cash, Szymon Żurkowski czy Nicola Zalewski, którzy wydają się być bardzo poważnymi kandydatami nawet do podstawowego składu na mundialu.