Wobec kontuzji Manuela Almunii "Fabian" stanął w bramce Arsenalu w ligowym meczu z Wigan (2:3). Był to jego pierwszy występ od pokazu nieporadności w spotkaniu z FC Porto, kiedy po dwóch "babolach" Polaka "Kanonierzy" przegrali 1:2.
I niestety, Łukasz znów nie poradził sobie z presją. Od pierwszej minuty był wyraźnie zestresowany, tak jakby bał się, że koszmar z Porto się powtórzy. "Ten Fabiański zachowuje się, jakby grał w jakąś inną odmianę piłki. Wystawili go w bramce chyba tylko dlatego, że dziś są jego urodziny" - kpił komentator BBC po kolejnych nieudanych interwencjach byłego legionisty.
Przeczytaj koniecznie: Liga Mistrzów: Fabiański równany z błotem
Do 80. minuty wydawało się, że Polakowi się upiecze. Rywale nie wykorzystali jego błędów, a Arsenal prowadził 2:0. Wtedy zaczął się dramat londyńczyków. Po pierwszym golu dla Wigan "Fabiana" można było jeszcze rozgrzeszyć. Jednak to co zrobił przy drugiej bramce (w 89. min) było już niewybaczalne. Łukasz po rzucie rożnym niezdarnie wypuścił piłkę z rąk, wprost na głowę Bramble'a, który wepchnął ją do siatki.
Zszokowanych piłkarzy Arsenalu po chwili dobił N'Zogbia, strzelając precyzyjnie zza pola karnego (w 91. min). 2:3 i "Kanonierzy" stracili szansę na tytuł.
Sprawdź też: Fabiański musi zmienić klub! Czas odejść z Arsenalu!
"Jeżeli jeszcze raz zobaczę tego Fabiańskiego, to się załamię" - skomentował na gorąco jeden z fanów Arsenalu, cytowany przez serwis BBC.