Ireneusz Jeleń: To rodzina daje mi siłę

2010-03-09 4:00

Ireneusz Jeleń (29 l.) znów trafił do jedenastki kolejki ligi francuskiej. Polski napastnik zdobył zwycięskiego gola w starciu z Valenciennes (1:0), jest w świetnej formie, a to dobrze wróży przed meczami na szczycie - jutro z liderem, Bordeaux, a w sobotę z drugim w tabeli Montpellier. Jeleń ma ochotę na kolejne bramki, bo dzięki nim może eksponować... tatuaże.

"Super Express": - Francuska prasa znów zachwyca się twoją grą. Ale na boisku masz coraz trudniej, bo rywale nie odstępują cię na krok.

Przeczytaj też: Ireneusz Jeleń zachwycił Francję

Ireneusz Jeleń: - Pierwszy sezon we Francji miałem ulgowy, byłem tu wielką niewiadomą. Ale każdy kolejny oznaczał coraz mniej swobody na boisku. Nie chcę się chwalić, jednak po tych czterech latach "Jeleń" to już uznana marka w Ligue 1. Teraz nikt mi nie odpuści, często dwóch obrońców biega za mną krok w krok. Obrońcy Valenciennes też dobrze mnie pilnowali, ale do czasu. Jeden zryw, sytuacja sam na sam i mecz rozstrzygnięty. Nawet trener Valenciennes mówił o mnie bardzo ciepło. Że sprytny, szybki, pomysłowy ten Jeleń. Fajnie.

Złota Setka 2009: sprawdź, ile zarabia Ireneusz Jeleń

- W geście triumfu po golu pokazałeś okazałe tatuaże na rękach. Jeden jest całkiem nowy...

- Tak, świeżutki. Powstał na cześć córeczki, która przyszła na świat w styczniu. Skoro na jednej ręce mam wytatuowane imię syna, to i córa musiała być uhonorowana. Dla mnie rodzina to wszystko, ona daje mi siłę. Po każdej bramce wykonuję gest dla bliskich. A swoją drogą, tatuaże mnie wciągnęły. Wykonuję je w salonie w Auxerre, który należy do znajomego Francuza. On daje mi dużą zniżkę, a ja w zamian reklamuję jego usługi. "Julię" wykonywał prawie dwie godziny, ale z efektu jestem zadowolony. Tym bardziej że córka jest dla mnie bardzo wyrozumiała. Jest taka grzeczna, że bez problemu się wysypiam (śmiech).


- Przed Auxerre dwa ciężkie mecze, można powiedzieć, że tydzień prawdy.

- To będzie piekielnie trudny tydzień. Już jutro czeka nas wyjazdowy mecz z Bordeaux. Wiadomo, lider, mistrz Francji. Z przodu mają Gourcouffa i Chamakha, o których bije się cała Europa. Ale nie pękam. Jestem w gazie i chcę się odegrać za poprzedni mecz. Wprawdzie wygraliśmy 1:0, ale nic nie strzeliłem. Trzy razy byłem sam na sam, raz trafiłem w poprzeczkę, raz w słupek, raz w bramkarza. Teraz poprawię celownik. Mamy szansę, bo oni są bardzo zmęczeni, grają na kilku frontach. Organizmu nie oszukasz. No, a w sobotę Montpellier, czyli wicelider. My jesteśmy na szóstym miejscu, ostatnim dającym grę w pucharach. I niżej nie zamierzamy spadać.

Najnowsze