Przed przyjazdem na wymarzone pierwsze zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Polski Matuszczyk długo rozmawiał z klubowym kolegą z FC Koeln, reprezentantem Niemiec Łukaszem Podolskim, który podobnie jak on pochodzi z Gliwic.
- "Poldi" poradził mi, żebym w kadrze zachowywał się i grał dokładnie tak jak w klubie. Powiedział, żebym zachował spokój i zapomniał o stresie. Zapewniał, że to wystarczy do odniesienia sukcesu - zdradza Matuszczyk w rozmowie z "Super Expressem".
- Zresztą z "Poldim" cały czas się zdzwaniamy, bo on jest bardzo ciekawy, jak mi idzie na zgrupowaniu. W jakim języku ze sobą rozmawiamy? Oczywiście, że po polsku. W klubie też tak jest i nikt nie ma o to pretensji. Przecież dziwnie byłoby, gdyby dwóch Polaków porozumiewało się ze sobą w innym języku niż polski - opowiada Adam.
Młody pomocnik kilka godzin po reprezentacyjnym debiucie (29 maja z Finlandią) zrelaksował się, oglądając walkę Alberta Sosnowskiego z Witalijem Kliczką.
Matuszczyk jest bowiem wielkim fanem boksu. Na cześć byłego mistrza świata wagi ciężkiej swojemu synowi nadał nawet imię... Lennox Lewis.
- Walkę oglądałem w Internecie. Oczywiście byłem za Polakiem, liczyłem na niespodziankę, Albert dzielnie walczył przez dziesięć rund, ale Kliczko jednak nie dał się pokonać. A zainteresowanie boksem odziedziczyłem po ojcu, który w Polsce trenował tę dyscyplinę sportu. Od dziecka lubiłem oglądać pojedynki Mike'a Tysona czy Evandera Holyfielda. I już tak mi zostało, że nie potrafię sobie odmówić obejrzenia dobrej walki - wyznaje Matuszczyk.