- Wszystko było podobno dogadane, "obie strony wyszły sobie naprzeciw w sprawach finansowych" - tak mówił pan jeszcze w poniedziałek, ale ostatecznie nie dogadaliście się. Dlaczego?
- Zadecydowały sprawy finansowe. Nie znaleźliśmy tej "środkowej" kwoty, żeby się porozumieć.
- Jaka to kwota?
- Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. W poniedziałek o godz. 19 dostałem telefon z PZPN z negatywną odpowiedzią na moją propozycję.
- Jest pan mocno rozczarowany decyzją PZPN?
- Oczywiście. Dla pracy z kadrą zrezygnowałem z zajęcia w Schalke. Przez cały okres świąt i noworoczny myślałem dużo o tej sprawie i nie był to dla mnie spokojny i radosny czas, taki jaki powinien być.
- W poniedziałek obchodził pan z żoną 18. rocznicę ślubu. PZPN sprawił wam bardzo niemiły prezent.
- No właśnie, nie była to dobra informacja w takim szczególnym dla nas dniu.
- Jest pan w Niemczech znany i ceniony, chociaż-by jako były kapitan Schalke. Przed panem otwierałyby się drzwi w niemieckich klubach w sprawie reprezentantów Polski. Osoby z niemieckiej piłki, z którymi rozmawiałem, dziwią się, że PZPN nie zatrudnił pana.
- Widocznie szefowie PZPN-u nie wzięli tego pod uwagę. Może te argumenty nie były na tyle istotne, żebyśmy mogli się dogadać.
- A gdy ktoś ze sztabu poprosi pana o drobną pomoc dla reprezentacji?
- Jeśli ktoś zadzwoni i poprosi, to w miarę możliwości pomogę. Ale przecież to już będzie zajęcie dla nowego asystenta kadry. Ja teraz zamierzam koncentrować się na skończeniu kursu trenerskiego w Kolonii.