- Po pierwsze, nie dopuszczam myśli o spadku. Po drugie, myślę, że gdyby już do tego doszło, to i tak warto tu zostać. Arminia już zagwarantowała mi pracę także po zakończeniu kariery - mówi "Super Expressowi" Wichniarek. Kłopot w tym, że jeśli Arminia spadnie do 2. ligi (obecnie ma punkt przewagi nad strefą spadkową), klubu nie będzie stać na kontrakt polskiego napastnika - 960 tys. euro za sezon.
- OK. Niczego wykluczać nie można. Grecja? Zadzwonię do "Żurawia" (grający w lidze greckiej Maciej Żurawski - red.) i się go poradzę. Spytam, czy przez cały sezon jest tam taka pogoda jak latem - półżartem mówi Wichniarek. - Ale na razie koncentruję się na utrzymaniu w Bundeslidze. Już w sobotę gramy z Bayernem! - przypomina "Wichniar", któremu niemieccy dziennikarze wyliczyli, że od 681 minut nie zdobył bramki.
- Przyzwyczaiłem się, że jak nie strzelasz, to cię krytykują. Ale nie przejmuję się. Jak mawiał mój dawny trener Wojciech Łazarek, nieważne, co o tobie piszą, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska - śmieje się Artur.