- Kiedy dowiedział się pan, że zagra z Rumunią?
- Dowiedziałem się dwa dni przed meczem. Nie zaskoczyło mnie to. Zawsze przyjeżdżam gotowy, z nadzieją, że będę grał. Czasami trener podejmuje takie decyzje, czasami inne.
- Dla bramkarza był to niewdzięczny mecz. Rumuni mieli mało sytuacji.
- Tak, ale wydaje mi się, że lepiej takie bramki tracić przy stanie 3:0 na dziesięć minut przed końcem. Bo takie sytuacje zdarzają się czasami w meczu ze słabszym rywalem przy stanie 0:0 i wtedy gra się ciężko. Jak tracić bramki to w 80. minucie na 3:1.
- Czy przez straconą bramkę w wasze poczynania wkradła się nerwowość?
- Nie. Wydaje mi się, że było spokojnie. Kontrolowaliśmy spotkanie od samego początku.
- Jak się pan czuł przy tym bloku defensywnym?
- Bardzo solidnie. Chyba zauważyliście, że w bramce mógł stać każdy z nas. Cieszę się, że chłopaki tak zagrali. Tym bardziej, że nie było Kamila Glika, który był kluczową postacią defensywy, a mimo wszystko spisała się bardzo dobrze. Thiago grał bardzo agresywnie, bardzo solidnie. Zasłużenie zdobyliśmy trzy punkty. Za dużo do roboty nie miałem, ale lubię grać mecze, w których chłopaki mnie wyręczają i grają bezbłędnie.
- Dzięki wygranej z Rumunią jesteśmy o krok od mundialu?
- Cztery kroki jeszcze, bo zostały cztery mecze i trzeba walczyć o trzy punkty w każdym meczu. Jesteśmy w dobrej pozycji. Trzeba dalej iść tą drogą. Powoli przyzwyczajamy kibiców do zwycięstw.
- Możemy się czuć jak drużyna z topowej półki.
- Wyniki mówią same za siebie. Pracujemy, staramy się wygrywać każdy mecz. Lepiej czyta się, gdy piszecie, że jesteśmy jednymi z najlepszych w Europie, a nie tak, jak bywało parę lat temu.
- W ubiegłym sezonie był pan pewniakiem w bramce Romy, w kadrze przeciwko Rumunii też był pan numerem 1. Czy w przyszłym sezonie wszędzie tak będzie?
- Nie mam pojęcia. W tej chwili skupiam się na wakacjach, bo odpoczynek też jest bardzo ważną częścią sezonu.
- Kiedy można się spodziewać decyzji odnośnie pana przyszłości?
- Dzisiaj, bo zabukowałem bilety. Lecę do Ameryki.