Krzysztof Łągiewka swego czasu zapowiadał się na bardzo obiecującego zawodnika. Po kilku latach jego bardzo udanych występów w lidze rosyjskiej, otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. Był członkiem kadry Leo Beenhakkera, która w Chorzowie pokonała 2:1 Portugalię w pamiętnym pojedynku rozegranym na Stadionie Śląskim. Już jednak jako 30-latek gracz zawiesił buty na kołku, a o smutnych przyczynach takiego stanu rzeczy opowiedział w rozmowie z portalem "Sportowe Fakty".
ZOBACZ TEŻ: Kumpel Lewandowskiego zrobił to po raz siódmy w życiu. Niewiarygodna statystyka
- Popłynąłem do tego stopnia, że próbowałem już wszystkich używek, jakie są dostępne na świecie. Dragi tak mnie pochłonęły, że w zasadzie kwestią czasu było, kiedy znajdę się po drugiej stronie. To nie był amerykański sen. W Stanach wylądowałem sam, bez rodziny, nie miałem pracy, pieniędzy. Mocno się stoczyłem. Myślałem, że za chwilę zniknę z tego świata - wyznał Krzysztof Łągiewka w rozmowie z serwisem "Sportowe Fakty".
I dodał: - Po wielu latach występów w lidze rosyjskiej, epizodzie w reprezentacji, w Nowym Jorku i New Jersey łapałem się każdej pracy, żeby cokolwiek zarobić. Szybko zaczęło mi się palić pod nogami, bo żadnych pieniędzy z kariery nie zainwestowałem. Co miałem, to wydawałem. W Ameryce robiłem na budowach. Byłem pomocnikiem, głównie gościem od noszenia. Panem "przynieś, zanieś, pozamiataj". Ktoś tam z polskiej kolonii mnie pamiętał z boisk, załatwił fuchę, polecił następnemu i tak egzystowałem. A w zasadzie zmarnowałem dwa lata.