Wielkiej piłki w ŁKS-ie Łagiewniki w zasadzie nie było nigdy, choć klub założono w 1919 roku. Najstarsi kibice wspominają bramkarza Pawła Kusia. Dorobił się pseudonimu „Szufla”, bo miał dłonie jak bochny chleba, co bardzo ułatwiało mu bronienie rzutów karnych. W macierzystym klubie wypatrzył go słynny Ludwik Sobolewski, który – zanim zaczął budować wielki Widzew – próbował stworzyć silny klub na fundamentach łódzkiego Startu. Dzięki legendarnemu działaczowi, „Szufla” dostał okazję do występów na szczeblu drugiej ligi.
Z tego miejsca Michał Probierz ruszał w wielki piłkarski świat
Do ekstraklasy wychowanek ŁKS-u Łagiewniki trafił dopiero dwie dekady później. Nazywał się Michał Probierz. - Myślę, że miłością do piłki zaraził Michała tata. Był sędzią, potem obsadowym w podokręgu Bytom. Zacna postać – mówi nam Adam Mysiak, który jest starszy o kilkanaście miesięcy od obecnego selekcjonera i też kopał piłkę w Łagiewnikach. W tej samej drużynie, bo trampkarzy, mimo różnicy wieku, wrzucano tutaj w pierwszej połowie lat 80. do jednego wora.
Probierz dwa razy podchodził do angażu w klubie. „Gdy przyszedłem na pierwszy trening ŁKS-u, usłyszałem, że jestem za młody i za chudy. Stałem za bramką, oglądałem trening i płakałem” – powie 42 lata później selekcjoner, wspominając w jednym z wywiadów owo rozgoryczenie 10-latka.
Koledzy Probierza z czasów trampkarskich zapamiętali go z takiego zachowania
Mysiak doskonale pamięta tego drobnego chłopaczka. - Był rzeczywiście niepozorny - wspomina. - Podczas meczów w Stolarzowicach (inna z bytomskich dzielnic – dop. aut.) miejscowi zawsze pytali: „Przyjechał z wami ten mały, co to getry po sam kark podciąga?” - opowiada Mysiak, który zapamiętał niezwykłą ambicję młodszego kolegi. - Zawsze chciał zwracać na siebie uwagę. A to trenerowi torbę nosił, a to na trening juniorów wpadł, by się pokazać. No i najważniejsze: wszędzie chodził z piłką pod pachą! Jak tylko miał chwilkę czasu i miejsca, zaraz zaczynał się nią bawić. Żonglerka, podbijanie, tricki. Pod względem techniki zdecydowanie nas przewyższał – przyznaje nasz rozmówca.
Zaznacza jednak, że narcyzmu w przyszłym ligowcu nie było. - Zarówno w okresie późniejszej gry w Rozbarku Bytom, jak i Gwarku Zabrze, wpadał na boisko przy szkole podstawowej nr 28 i grywał z nami „wetki” - dodaje Mysiak. - Umiejętności miał już sakramenckie, bo Gwarek to już była inna półka. To tam nauczono go jeszcze jednej ważnej rzeczy: chudzinka był, niepozorny, ale zastawić się ciałem potrafił. Imponował mi tym, bo nijak przepchnąć się nie dał – śmieje się były kolega selekcjonera.
Z Gwarka Probierz trafił nie do Górnika – co wydawałoby się naturalną drogą – ale do Ruchu Chorzów. To było dla niego spełnienie marzeń, bo na stadion przy Cichej jeździł za dziecka regularnie. Ale to już zupełnie inna opowieść...
Jak dziś wygląda boisko, na którym selekcjoner stawiał pierwsze kroki, zobaczysz w galerii poniżej.