To prawda, że pomocnik "Azzurrich" harował za dwóch, ale tak wycieńczonego jeszcze go nie widziałem. To nie był ten tryskający energią Pirlo sprzed dwóch lat. Podejrzewam, że słynni z umiejętności włoscy lekarze tym razem coś sknocili, co jednak nie znaczy, że Italię można skreślić. Oni już nieraz zaczynali turniej cienko, jak choćby z nami w roku 1982, a potem zostawali mistrzami.
I tak doszliśmy do tego, o czym dyskutują wszyscy, czyli do faworytów EURO 2008. Myślę, że w kalkulacjach nie będę oryginalny: Portugalia, Holandia, Hiszpania... Bardzo chętnie widziałbym te trzy drużyny w półfinałach. Dla kogo rezerwuję czwarte miejsce - nie zdradzę. Marzy mi się, żeby na drugi plan zeszła piłka, która już się wszystkim przejadła: Niemcy, Włosi, Francuzi... Ci ostatni w "grupie śmierci" będą rozdawać karty. Bardzo ciekaw jestem ich dzisiejszej konfrontacji z Holendrami i następnej z Włochami.
Żal pokonanych. Wygląda na to, że poprzedni mistrzowie Europy, Grecy, kompletnie wyczerpali limit piłkarskiego szczęścia, przynajmniej na parę lat. Straszliwego pecha mieli Szwajcarzy, którzy w meczu z Turcją byli po prostu lepsi i oddali mecz w ostatniej chwili. Zacząłem od zmęczonej twarzy Pirlo. Skończę na tragicznym wręcz obliczu trenera Kobi Kuehna. Smutniejszego trenera trudno chyba znaleźć.