Dominik Nagy_1pub

i

Autor: Piotr Kucza/400mm.pl Dominik Nagy

Dominik Nagy: Trudny charakter pomaga mi na boisku

2017-03-03 3:00

Kupiony latem z Ferencvarosu Budapeszt za 600 tysięcy euro Dominik Nagy (22 l.) jest uznawany na Węgrzech za wielki talent. W Legii ma stać się lepszą wersją Ondreja Dudy. Na razie filigranowy (170 cm) pomocnik stawia pierwsze kroki w warszawskim klubie. Nam opowiada o swoich miłosnych przygodach i twardym charakterze.

"Super Express": - W Ekstraklasie grało i gra wielu twoich rodaków, żeby wspomnieć Gyurcso, Mervo, Kadara, Guzmicsa, Lovrencsicsa czy byłego legionistę Nikolicia. Dla Madziarów polska liga to trampolina do Europy?

Dominik Nagy: - Dla Węgrów transfer do Polski ma same dobre strony. Łatwiej tu zwrócić na siebie uwagę i wyjechać do dobrego zachodniego klubu. A nawet jak się nie uda, to i tak piłkarz gra w lepszej lidze niż węgierska. Nikolić bardzo reklamował mi Ekstraklasę i Legię. Zachwalał mi klub i wasz kraj. Kiedyś chciałbym zagrać we Włoszech lub w Hiszpanii, ale teraz liczy się tylko Legia.

- Masz być w Warszawie nowym Ondrejem Dudą, który latem odszedł do Herthy Berlin. Podołasz wyzwaniu?

- Nie wiem, jak grał Duda, ale jestem pewien, że jeśli trener we mnie uwierzy i dostanę szansę, to dam z siebie wszystko i pokażę, że stać mnie na wiele.

- Na razie nie miałeś za wielu okazji. Zimą w sparingach i w wiosennych meczach grałeś mało.

- Nie jestem tym rozczarowany, bo dopiero niedawno dołączyłem do drużyny i trener musi mnie poznać. Moją ulubioną pozycją jest środek pomocy, ale wiadomo, że tam grają najlepsi zawodnicy Legii - Miro Radović i Vadis Odjidja-Ofoe. Dlatego bez problemów mogę też występować na bokach pomocy.

- Zanim trafiłeś do Legii, wyprzedziła cię plotka, że masz trudny charakter i jesteś kłótliwy. Z Ferencvarosem rozstałeś się w gniewie.

- Uważam, że twardy charakter pomaga mi na boisku. Nie pękam przed rywalami i nie odstawiam nogi. To prawda, w Ferencvarosie miałem konflikt z trenerem, ale to nic wielkiego. Po prostu szkoleniowiec kogo innego wyznaczył do stałego fragmentu, a ja zabrałem piłkę i wykonałem rzut rożny. Trener się wściekł. Od słowa do słowa i wyszła z tego kłótnia. Ale to nie było nic poważnego. Na pewno w Budapeszcie nie spaliłem za sobą mostów.

- Podobno w swoim pierwszym klubie Pecsi Mecsek miałeś problemy przez romans z córką prezesa?

- To prawda, byliśmy razem, ale to już przeszłość. Może znajdę sobie dziewczynę w Polsce? Prezes Legii ma córkę? (śmiech) Żartuję. Jestem tu po to, żeby grać w piłkę.

Najnowsze