Legia potrzebuje napastnika, bo sprowadzenie Chukwu i Necida nie wypaliło. Tytuł udało się obronić bramkami pomocników i obrońców, ale wiadomo, że wzmocnienia w linii napadu są niezbędne. Niewykluczone, że jednego czeskiego wieżowca zastąpi na Łazienkowskiej drugi. Pekhart ma aż 195 centymetrów wzrostu, waży 80 kg, to typowa „dziewiątka”.
Jego transferowe losy są bardzo ciekawe. Ze Slavii Praga za milion euro trafił na Wyspy Brytyjskie, do Tottenhamu. „Koguty” wpożyczały go następnie do Southamptonu, Slavii, aż wreszcie sprzedały Jabloncowi za 800 tysięcy euro. Po kapitalnej jesieni 2010 (15 meczów – 11 goli) Pekhart trafił do Sparty Praga, a stamtąd do Bundesligi – do 1. FC Nuernberg. Pierwszy sezon w Niemczech miał przyzwoity (31 meczów, 9 goli), ale później było już gorzej. Nie poszło mu też w kolejnym klubie u naszych zachodnich sąsiadów – w Ingolstadt, więc postanowił opuścić Niemcy.
Zimą 2015 roku trafił do AEK Ateny i tam odżył – 14 meczów, 3 gole na wiosnę, a w ostatnim sezonie 26 spotkań i 9 bramek. Jakiś czas temu Pekhart był już przymierzany do polskiej ligi, Jacek Zieliński, trener Cracovii, otwarcie mówił, że „Pasy” interesują się tym piłkarzem. Głośno było również o tym, że sprowadzić Pekharta chciał Piast Gliwice. Wtedy się nie udało, ale Legia ma na pewno więcej argumentów, i piłkarskich, i finansowych. Najważniejsza informacja jest taka, że Pekhartowi po tym sezonie skończył się kontrakt i nie trzeba za niego płacić.
Nie jest to jednak piłkarz tani, z naszych informacji wynika, że oczekiwałby pensji na poziomie pół miliona euro rocznie. Tyle że to już nie jest granica nie do przekroczenia dla Legii. Z tego co ustaliliśmy, z piłkarzem skontaktował się już dyrektor Legii, Michał Żewłakow. Efekty ich rozmów powinniśmy poznać wkrótce.