Leo Messi, potem papież? Tatuażysta Roberto Lopez specjalnie dla SE [TYLKO U NAS]

2015-05-09 13:36

Leo Messi (28 l.) w ostatnich dniach zachwycił nie tylko fantastyczną formą i pięknymi bramkami, ale również nowymi tatuażami, którymi przyozdobił prawą rękę. To cztery symbole, których znaczenie światowe media zaczęły rozbierać na czynniki pierwsze. "Super Express" dotarł do Roberto Lopeza, Argentyńczyka, który jest oficjalnym tatuażystą gwiazdora Barcelony. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się więcej o piłkarskim geniuszu od kulis.

„Super Express”: - W jakich okolicznościach poznał pan Messiego? Teraz nazywany jest pan jego oficjalnym tatuażystą…

Roberto Lopez: - Poznaliśmy się na początku tego roku, przez wspólnego znajomego, Juana Cruza Leguizamona. To były bramkarz, kolega Messiego z dzieciństwa. A co do określenia „oficjalny tatuażysta”… Tatuowałem wiele znanych osób w Argentynie i przyzwyczaiłem się, że nazywają mnie tatuażystą tej czy innej gwiazdy. Ostatnio świat zobaczył moje tatuaże Messiego i stąd takie określenie. Ciężko mi to będzie przebić. Może dałoby się, gdybym mógł tatuować innego wielkiego rodaka, czyli papieża Franciszka, ale nie sądzę, aby był zainteresowany, więc zostanę przy Messim (śmiech).

- Jak się tatutuje Leo? To spokojny klient, czy nerwus?

- Tatuuję od wielu lat, ale nigdy nie spotkałem osoby tak nieczułej na ból jak Leo. Ma niespotykanie wysoki próg odporności. Dzięki temu tatuaże zrobiliśmy szybko. Tak myślę, że nie ma w tym przypadku. Na boisku Messi też jest odporny na kopniaki, ostre wejścia. Nie pada, a biegnie dalej.

- Podobno jego tatuaże mają podwójną symbolikę. Na przykład witraż z „Sagrada Familia”.

- Messi dokładnie wiedział czego chce. Ja miałem to tylko przenieść na jego rękę. Kościół Świętej Rodziny symbolizuje Barcelonę, czyli miejsce, w którym Leo czuje się świetnie. Jest też drugi sens tego tatuażu. Dla Leo jego własna rodzina jest święta, najważniejsza. To też chciał podkreślić.

- Ma też kwiat lotosu…

- Kwiat lotosu rośnie głównie na bagnach. Messi chciał nim podkreślić, że nieważne skąd jesteś, powinieneś „zakwitnąć”, zostać kimś. A widzimy jak pięknie „rozkwitł” sam Leo. Nawet w dziedzinie tatuażu dokonał przełomu, trochę ośmieszył innych piłkarzy, z których większość tatuuje symbole, które są akurat w modzie. A Messi opowiada nimi swoją historię. Mogę zdradzić, że na ramieniu ma jeszcze jeden, uderzający. Nikt go jeszcze nie widział, ale myślę, że niedługo pokaże go światu.

- Pan tatuował Messiego, ale i Leo zrobił panu tatuaż. Nie bał się pan? Robił to po raz pierwszy w życiu…

- Ani trochę się nie bałem. Leo chce być perfekcyjny we wszystkim co robi. Do tatuażu też się przyłożył. Niby to tylko mała „10”, ale każdy tatuażysta wie, że niełatwo zrobić prostą linię i kółko.

- A jaki jest Messi prywatnie? Większość zna  go tylko z telewizji…

- To fantastyczne móc go poznać. To tak jakbyś ty, jako dziennikarz, mógł z nim przesiedzieć wiele godzin sam na sam i zapytać o wszystko co chcesz. Na zewnątrz Leo musi zachować dystans, bo wzbudza totalne szaleństwo, interesują się nim miliony ludzi. Ale w domu, czy w innym prywatnym miejscu, świetnie się z nim rozmawia, ma bardzo duże poczucie humoru.

- Messi zapłacił za pańskie usługi, podarował bilety na mecze Barcelony, czy może uznał pan, że to dla pana świetna reklama i nic pan od niego nie wziął?

- Na temat pieniędzy nie chciałbym się wypowiadać. Musiałbyś zapytać Messiego, czy chce, aby mówić czy płacił czy nie. Na pewno nie to było dla mnie najważniejsze. Doskonale zdaję sobie sprawę, że współpraca z Messim otwiera mi wiele innych drzwi. Już otworzyła. Przecież ten wywiad też powstaje dlatego, że tatuuję najlepszego piłkarza świata. Gdyby nie Messi, to byś nie szukał ze mną kontaktu. Wiem jaka to dla mnie świetna reklama.

- Jako tatuażysta Messiego nie ma pan pewnie wątpliwości, że jest lepszy od Ronaldo?

- Nie możemy zanegować, że Cristiano to wielki piłkarz. Ale jak inni, tak i on ma pecha, że gra w czasach Messiego, który przyćmiewa ich wszystkich. Różnica jaką widzę między Messim a innymi piłkarzami jest taka, że Leo po prostu bawi się grą w piłkę. A tytuły i rekordy przychodzą same, niejako przy okazji. Nie widziałem też w jego wykonaniu takiego zachowania jak ostatnio u Cristiano Ronaldo, który wściekał się, gdy kolega z drużyny strzelił, a nie podał mu piłki.
Inne częste porównanie, zwłaszcza w Argentynie, to Messi – Maradona. Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że Diego był wielkim piłkarzem, ale… To Messi pobił wiele rekordów, które są albo bardzo trudne, albo już niemożliwe do pobicia. Porównujący go do Maradony często zapominają, że Leo jest ledwie w połowie swojej kariery, a już złamał tyle tych barier. I teraz wyobraźmy sobie go za kilka lat – te jego rekordy mogą wtedy być już wyśrubowane kosmicznie. Podsumowując: jesteśmy szczęściarzami, że możemy oglądać kogoś takiego w akcji, że przyszło nam żyć w czasach Messiego.

Najnowsze