Kiedyś zakompleksiony gagatek opluwający lepszych od siebie był pośmiewiskiem. Dziś z frajera przekształca się w bohatera. Głupie wpisy o Robercie Lewandowskim i Szymonie Marciniaku źle świadczą o naszej kondycji psychicznej, nawet jeśli stanowią margines. Autorzy powstających jak grzyby po deszczu portali sportowych dodatkowo ośmielają śmiesznych typków powielając zmyślone bzdury. Kiedyś liczyła się wiedza, doświadczenie, talent, ogłada, autorytet. Dziś atutem jest klikalność, choćby pod kłamstwami i idiotyzmami. Po poważne treści radzę sięgać do mediów o ugruntowanej pozycji. takich jak SE chociażby.
Kacper Urbański podbił kadrę, zagrał na EURO, co dalej? Legenda przed tym przestrzega kadrowicza
Bywa i tak, że im jest lepiej, tym jest gorzej. Pisałem niedawno o fenomenie Raduni Stężyca. Dziś w prężnej kaszubskiej gminie wielka likwidacja i zwijanie żagli. Burzyć łatwo, odbudować znacznie trudniej, czasami to wręcz niemożliwe. Jeżeli na tak wysokim szczeblu drużyny wycofywane są z rozgrywek za pięć dwunasta, to czego wymagać od amatorskich klubików prowadzonych przez garstkę zapaleńców? Rozwój przez upadek to coś nowego i przypomina mieszanie herbaty bez cukru z nadzieją na słodycz w ustach.
Jerzy Dudek wskazuje, kto ma być "dyrygentem" w kadrze. A ten piłkarz ma dać dużo radości, słusznie?
Dlaczego w wielkich miastach brak równie wielkiego żużla? W stolicy sekcje czarnego sportu miały kiedyś Skra i Gwardia, w Krakowie Wanda, w Gdańsku dogorywa Wybrzeże. O co tu chodzi, wszak to nasz sport narodowy? Na pewno nie o pieniądze i brak potencjalnych fanów. To raczej nieudolność działaczy i urzędników odpowiedzialnych za sport. W Lublinie potrafili pójść w ślady Gorzowa, Zielonej Góry, Leszna i Piły. Pozyskanie Bartosza Zmarzlika można porównać do awansu piłkarzy Motoru do Ekstraklasy.
Piłkarskie EURO wkracza w decydującą fazę. Mnie na razie najbardziej zastanawia gra Anglików. Przypomina english breakfast, jest do bólu niestrawna. Za tydzień poznamy nowego mistrza Starego Kontynentu i po chwili przesiądziemy się z kanapy na fotel ku uciesze naszych pań. Rozpoczną się letnie Igrzyska Olimpijskie, na które prognozuje się około 15 polskich medali czyli utrzymanie stanu posiadania sprzed 4 i 8 lat. Takie czasy, że kilkanaście medali olimpijskich lub wyjście piłkarzy z grupy na EURO uważamy za sukces. Mnie nie przekonuje filozofia "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma", nie w sporcie takie numery. Miś wychował się na legendach Szewińskiej, Komara, Kuleja, Zapędzkiego, Pawłowskiego, siatkarzy Wagnera, piłkarzy Górskiego, szczypiornistów Majorka i Czerwińskiego. Minimalizm razi moje serce, które jakoś do następnych igrzysk dopika. A wtedy próg dwudziestu krążków dla Polski powinien być przekroczony. Moje marzenia często się spełniają, w górę serca!
Jeden z ulubieńców Michała Probierza zmienił klub. Czy to pomoże mu w powrocie do kadry?