Przed meczem o brąz igrzysk Paryż 2024 wiadomo było, że wszystko będzie zależeć od tego, co dzieje się w głowie Igi Świątek. Po bardzo słabym występie Polki w półfinałowym starciu z Qinwen Zheng (2:6, 5:7 i aż 36 niewymuszonych błędów) i ogromnej rozpaczy liderki rankingu WTA po tej bolesnej i sensacyjnej porażce, eksperci i kibice zastanawiali się, czy Królowa Mączki będzie w stanie pozbierać się mentalnie przed piątkowym spotkaniem o najniższy stopień podium.
Gema otwarcia serwująca Iga Świątek dość pewnie wygrała. Ale potem znów pojawiła się nerwowość i proste błędy. Polka grała tak, jakby zupełnie zgubiła pewność siebie, co było wodą na młyn słabszej fizycznie, ale znanej z imponującej solidności i dobrej defensywy Anny Karoliny Schmiedlovej. Słowacka sensacja, która na drodze do strefy medalowej pokonała, m.in. Barborę Krejcikovą (mistrzyni Wimbledonu) i Jasmine Paolini (finalistka Roland Garros i Wimbledonu), już w trzecim gemie przełamała serwis raszynianki, korzystając z jej pomyłek. Na arenie Philippe-Chatrier zapachniało kolejną przykrą klęską Królowej Mączki. Na szczęście Iga Świątek szybko opanowała stres i zaczęła łapać rytm gry. Już w kolejnym gemie przełamała podanie Schmiedlovej, wyrównując. Chwilę później bardzo pewnie obroniła serwis, obejmując prowadzenie 3:2.
Taktyka Anny Karoliny Schmiedlovej była prosta. Ciężko pracująca w defensywie 30-latka starała się trzymać piłkę w korcie, czekając na błędy Igi Świątek i przy każdej okazji próbowała wywrzeć na Polce presję. Czterokrotna mistrzyni Roland Garros z każdym gemem rozkręcała się jednak i grała coraz lepiej. Zdarzały jej się błędy, ale dużo więcej było udanych akcji i wymian, w których Polka w swoim stylu spychała Słowaczkę do głębokiej defensywy, żeby zadać kończący cios. Rozkręcająca się polska faworytka wygrywała kolejne gemy. I co najważniejsze grała z coraz większą swobodą. Pierwszego seta wygrała 6:2, przełamując po raz kolejny podanie Schmiedlovej i zgarniając piątego gema z rzędu.
Anna Karolina Schmieldova to ciekawa zawodniczka. W 2015 r. zajmowała nawet 26. miejsce w rankingu WTA, a w tamtym sezonie pokonała m.in. Agnieszkę Radwańską (w Cincinnati). Jednak potem jej tenisowy rozwój przerywały poważne kontuzje. Teraz nagle wystrzeliła z formą i wydawało się, że może stać się olimpijską sensacją, jak Monica Puig w igrzyskach Rio 2016. Wczoraj jednak wyraźnie uległa w półfinale silniejszej fizycznie Chorwatce Donnie Vekić (4:6, 0:6), a teraz Iga Świątek, gdy już złapała rytm gry, też z łatwością ją zdominowała. W drugim secie Polka dyktowała warunki na korcie. Mecz o brąz trwał dokładnie godzinę.