Robert Lewandowski, Borussia Dortmund

i

Autor: East News

Borussia - Bayern. Mama Lewandowskiego przed finałem LM 2013: Tata Roberta byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie

2013-05-22 13:04

Finał Ligi Mistrzów Borussia - Bayern z trzema Polakami w rolach głównych juz 25 maja o godzinie 20.45. Gwizdek24.pl i "Super Express" przedstawia z tej okazji niesamowite wspomnienia mamy najlepszego polskiego piłkarza.

Te gole są dla taty - mówił Robert Lewandowski (25 l.) po spotkaniu z Realem, w którym strzelił aż 4 bramki. To właśnie Krzysztof Lewandowski (†49 l.), ojciec genialnego napastnika Borussii Dortmund, zaprowadził go na pierwszy trening. Nie doczekał wspaniałych występów syna, o których mówi dzisiaj cały piłkarski świat. Zmarł w 2005 roku. Iwona Lewandowska (55 l.), mama snajpera, specjalnie dla nas opowiada o mężu.

- Syn miał 8 lat, kiedy tata zaprowadził go na pierwszy trening - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" pan Iwona. - Krzysztof obserwował treningi i taki był dumny, gdy patrzył, jak synuś sobie radzi. Trener Marek Siwec- ki od razu powiedział mu: "Uuu, Krzysiek, to będzie skarb!". Gdyby Krzysztof żył, byłby teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zostałby pewnie jego menedżerem i prowadził karierę syna, tym bardziej że znał się na piłce.

Ojciec uczył go upadać

Śmierć taty Roberta była ciosem dla całej rodziny. - Mąż zmarł w marcu 2005 roku, kiedy Robert miał 16 lat. Syn nawet nie zdążył z ojcem dłużej porozmawiać. Krzysiek miał chorobę wieńcową, nadciśnienie, a na dodatek wytworzył mu się guz, nowotwór złośliwy. Pewnego dnia Robert jak zawsze pożegnał się z Krzysztofem i ruszył do Warszawy na trening. Normalnie poszliśmy spać, budzę się o trzeciej w nocy, a mąż nie żyje... Nie wiedziałam, jak to Robertowi powiedzieć. Poczekałam, by skończył się jego trening. Kiedy nas zobaczył, od razu przysiadł. Powiedziałam mu o śmierci Krzysztofa, odparł tylko krótko: "Ja tak czułem" - opowiada pani Iwona.

>>> Finał Ligi Mistrzów - wszystkie newsy, komentarze, relacje i zdjęcia na gwizdek24.pl

Rodzice wpajali w Roberta sportowego ducha. Ojciec trenował z nim judo i boks, a mama - siatkówkę. - Krzysztof trenował judo w warszawskim AWF, był mistrzem Europy juniorów. Zawsze powtarzał, że chce nauczyć Roberta dobrze... upadać, tak, by nic mu się nie stało. Nie widział go jednak w roli judoki, wiedział, że to trudny sport. Robert był wszechstronny. Kiedyś wziął rakietę do tenisa ziemnego, zrobił trzy ruchy i już potrafił grać. W tenisie stołowym w szkole zdobywał złote medale - podkreśla pani Iwona.

W juniorskich czasach Robert był mizernej postury, dopiero później "wystrzelił".

- Ale on sobie radził. Kiedyś grali z drużyną z Otwocka, dość silną fizycznie. Drobniutki Robert zderzył się z rywalem i szybko wstał, a tamten leżał. Ich trener mówi: "No, podnieś się!". A rywal na to z płaczem: "Nie mogę, bo Bobek mnie przewrócił!" - uśmiecha się mama piłkarza.

Strzelał gole za babeczki

Wielką miłością Lewandowskiego w dzieciństwie była piłka nożna i... słodycze.

- Uwielbiał budyń. Nieraz zdarzało się, że zjadł obiad i nadal siedział przy stole. Pytam go: "A na co jeszcze czekasz?". "Mamo, na budyń!" - odpowiadał. Lubił ciasteczka maślane, babeczki z truskawkami. Kiedy grał w Varsovii, to kupowałam mu zawsze po meczu tyle tych babeczek, ile strzelił goli. Jak strzelił trzy, to był szczęśliwy, bo wiedział, że zaraz zje trzy babeczki - śmieje się Lewandowska.

Zdarzało się, że w dzieciństwie mały Robert trenował szybkość z... psem. - Mieliśmy taką bokserkę. Robert ścigał się z nią, za nic nie mógł jej dogonić. Trzeciego czy czwartego dnia później do furtki przybiega najpierw Robert, a dopiero za chwilę zziajany pies. Zawsze uwielbiał wygrywać - zaznacza.

Pani Iwona wciąż nie może dojść do siebie po ostatnim wyczynie syna.

- Cały czas się szczypię, zastanawiam się, czy to się dzieje naprawdę. Liczyłam na zwycięstwo 2:1, a kiedy padły trzecia i czwarta bramka, to zgłupiałam. Rzutu karnego nie oglądałam, musiałam się odwrócić, taki był stres. Szok! Mogła być i piąta bramka, ale cieszmy się z tego, co jest. Czy wybieram się do Londynu na finał? Ja jestem taka jak Robert, skupiam się na kolejnym meczu - śmieje się pani Iwona.

Najnowsze