W miniony wtorek, w II rundzie Pucharu Niemiec, jego Wilki wygrał 2:1 w Brunszwiku z miejscowym Eintrachtem, a reprezentant Polski – po kapitalnej wymianie piłki „z klepki” z Lucasem Nmechą – zdobył gola przechylające szalę zwycięstwa na korzyść swej drużyny. To było pierwsze trafienie wychowanka bytomskich Szombierek w oficjalnym spotkaniu drużyny z miasta Volkswagena (wcześniej strzelił bramkę w letnim sparingu). Za swój występ w Brunszwiku „Kamyk” od dziennikarzy kickera otrzymał notę 2,5 (w skali 1-6, gdzie jedynka to klasa światowa) – jedną z najwyższych w ekipie.
W 11. kolejce Bundesligi, w meczu z „Aptekarzami” z Leverkusen na ich terenie, Kamiński po raz piąty w tym sezonie w grze ligowej (a dziewiąty w ogóle) pojawił się na murawie w wyjściowym składzie swej drużyny. W 28 minucie, przy stanie 1:0 dla Bayeru, zaliczył asystę – a właściwie „asystę” - przy golu swej drużyny. Bez jego „dzióbnięcia” po dograniu piłki ze skrzydła przez Ridle Baku nie byłoby... samobójczego trafienia Roberta Andricha, pomocnika gospodarzy.
Sytuacja ta miała ogromne znaczenie dla losów spotkania, w którym gospodarze dominowali przez całe 90 minut. Goście oddali... tylko jeden (!) strzał w światło bramki – uczynił to Maximilian Arnold z... rzutu karnego, a jednak zdołali wywieźć remis 2:2! Ten remis pozwolił im zachować 13 miejsce w tabeli i dwupunktową przewagę nad sobotnim rywalem.
Kolejne występy Kamińskiego – a w październiku wszystkie pięć oficjalnych spotkań Wilków zaczynał w wyjściowym składzie – mocno przybliżają go do miejsca w ścisłej kadrze mundialowej. W tej chwili w CV ma trzy występy w zespole narodowym, okraszone jedną bramką (w czerwcowym spotkaniu Ligi Narodów z Walią).