Super Express: Przechodząc do Bayernu powiedział pan, że wybrał Monachium, by zdobywać tytuły. I już w pierwszym sezonie w Bawarii – zgodnie z planem – wywalczył pan mistrzostwo Niemiec.
Robert Lewandowski: - Mogę świętować trzecie mistrzostwo w karierze, a pierwsze z Bayernem. Niewiele brakowało, a gralibyśmy jeszcze w dwóch finałach – Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec. Ale cieszmy się z tego co mamy. W sobotę i w niedzielę świętujemy!
- Feta rozpoczęła się już na boisku. Pan wylał wielki puchar piwa na głowę Bastiana Schweinsteigera, a potem serdecznie go wyściskał. To pana najbliższy kolega w drużynie?
- Jeden z najlepszych. Dobrze czujemy się w swoim towarzystwie. Kiedy zobaczyłem, że stoi sam, od razu do niego podszedłem, żeby mu nie było smutno (śmiech). Najpierw trochę pośpiewaliśmy na boisku, potem w szatni. Teraz dalszy ciąg zabawy z rodzinami i drużyną, a w niedzielę na mieście z kibicami. Długie dwa dni przed nami (śmiech).
- Jaki to był sezon dla pana i jak Robert Lewandowski czuje się w Bayernie?
- Bardzo udany. Szybko zaaklimatyzowałem się w drużynie i pokazałem, że niezależnie gdzie i z kim gramy, potrafię strzelać bramki i pracować dla zespołu.
- Myślał pan o koronie króla strzelców Bundesligi? Po tym, jak z karnego pokonał pan bramkarza Mainz, do Aleksandra Meiera z Eintrachtu (19 bramek) brakowało panu już tylko dwóch goli.
- Wiedziałem, że w pierwszym sezonie w Bayernie nie będę pobijał swoich rekordów życiowych. Może gdyby strata do Meiera była mniejsza, to był żałował, że nie udało się go doścignąć. A tak, nie zaprzątałem sobie tym głowy. Strzeliłem w lidze 17 bramek, kilka trafień dołożyłem w Champions Legue i w Pucharze Niemiec. To był dobry sezon!
- A jak zdrowie? Pana twarz wygląda bardzo dobrze. Nie widać na niej śladów złamania. Lekarze już ustalili kiedy będzie pan mógł grać bez maski?
- Kontrolę i badania przejdę na zgrupowaniu reprezentacji. Pozostało do niego dwa tygodnie, więc liczę, że kość zdąży się już zrosnąć. Ale dopiero po konsultacjach będzie wiadomo, kiedy zrzucę maskę.
- Po ostrym starciu z bramkarzem Mainz nic się panu nie stało? Wyglądało to groźnie…
- Zabolało uderzenie, ale na szczęście nie dostałem w chore miejsce. Maska mnie ochroniła.
- Podczas fety na boisku zaprezentował pan niezłe umiejętności taneczne. To efekt jakichś specjalnych kursów?
- Nie… Mamy w drużynie Brazylijczyków, którzy lubią się pobawić, potańczyć. Teraz był dobry moment by się powygłupiać, pośmiać, więc poszedłem w ich ślady. My też jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do zabawy.
- Kiedy wy świętowaliście, telewizja pokazywała zapłakanego Jurgena Kloppa, który żegnał się z Borussią Dortmund. Dziennikarze zapytali go, czy wyobraża sobie siebie w Bayernie? Trener odpowiedział: tak
- Nie ma się co dziwić, że po tylu latach spędzonych w jednym klubie, po tak wielkich sukcesach Jurgen Klopp przeżywał ogromne emocje. Przecież odchodził z miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, skąd startował do wielkich osiągnięć. Spędziłem w Dortmundzie cztery lata i wiem, jak trudno było mi się żegnać z tą drużyną. A co do Kloppa, to fantastyczny szkoleniowiec i jestem pewien, że w nowym miejscu pracy też będzie odnosił wielkie sukcesy. Nie wiadomo, może za kilka lat znów będziemy razem pracować? Kariera szkoleniowa jest długa i wszystko może się zdarzyć.
- Do kadry na mecz z Gruzją wraca Jakub Błaszczykowski. Przyda się reprezentacji?
- Na pewno tak. Chcemy wygrać to spotkanie, dlatego każdy zawodnik, który przyjeżdża na zgrupowanie drużyny narodowej optymalnie przygotowany, jest dużym wzmocnieniem. Oby jak najszybciej wrócili wszyscy kontuzjowani. Wtedy trener będzie miał ból głowy na kogo z dobrych piłkarzy postawić.