„Super Express”: - Jaki poziom prezentuje Caernarfon Town?
Adrian Cieślewicz (pomocnik The New Saints): - To ambitny zespół, który w minionym sezonie zajął piąte miejsce, potem wygrał baraże i w ten sposób po raz pierwszy w historii klubu wywalczył awans do europejskich pucharów. To dla „Kanarków” duży sukces, że mogą pokazać się w Europie. W poprzedniej rundzie mieli dużo szczęścia.
- Dlaczego pan tak uważa?
- Wyeliminowali Crusaders po rzutach karnych, ale drużyny z Irlandii Północnej szału nie robią. W Caernarfon Town cieszyli się, że zagrają z Legią przy pełnych trybunach, bo wcześniej nie mieli takiej okazji. To ich napędzało. Dlatego żałują, że mecz odbędzie się bez kibiców. Mecze pucharowe planowali grać w Cardiff, ale zdecydowali się na Bangor, gdzie mają blisko i do dyspozycji mały, ale miły stadion.
- Jak powinna zagrać Legia?
- Na pewno nie ma się czego obawiać. Jak ruszy na nich zdecydowanie i agresywnie to może wygrać wysoko. W tym roku m.in. pokonaliśmy ten zespół 7:1 w lidze, a mogło się skończyć nawet na strzeleniu dziesięciu goli. Na początku przygotowań było podobnie, bo zwyciężyliśmy 7:0. OK, oni byli na innym etapie. Zakładam, że występy w Europie ich mobilizują i nakręcają, szczególnie po awansie do 2. rundy. Choć uważam, że ta drużyna ma jeden problem.
- Co ma pan na myśli?
- Gdy stracą szybko gola, to mam wrażenie, że uchodzi z nich powietrze. Opuszczają głowy i chyba nie wierzą w to, że mogą coś zdziałać. Tu jest problem mentalny. Dlatego rada dla Legii: niech szybko rozwiąże ten worek z bramki i „zaklepie” sobie promocję do kolejnej rundy. Ciężary mogą pojawić się, gdy ten bezbramkowy wynik będzie się długo utrzymywał. Ale jednak po stronie Legii jest zbyt dużo atutów.
- Czego spodziewa się po Caernarfon Town?
- Nastawią się na kontrataki. W tym będą upatrywali szansy dla siebie. Trzeba uważać także na stałe fragmenty, bo właśnie po rzutach wolnych czy rożnych będą się starali zagrozić Legii.
- Na kogo trzeba zwrócić uwagę w walijskiej drużynie?
- Najlepszy ich piłkarz Sion Bradley trafił do mojego klubu. Gwiazdą jest doświadczony pomocnik Darren Thomas, który związany jest z tym zespołem. Dostał od kibiców przydomek „Cofi Messi”. On strzela tylko efektowne gole. W moim pierwszym sezonie w The New Saints kiwnął kilku z nas i strzelił pięknego gola. Byłem pod wrażeniem tego, jak tego dokonał. Mówią o nim, że potrafi zawsze coś wykreować. Szybki jest Zack Clarke, który występuje na lewej pomocy, a jest prawonożny. Dlatego zawsze schodzi do środka. Strzelił gola w pierwszym meczu z Crusaders. Najlepszym strzelcem drużyny jest Adam Davies. To prawdziwy zwierzak! Ostatnio był kontuzjowany, więc nie wiem, czy będzie gotowy na mecz z Legią.
- Jaki prognozuje pan wynik?
- Skoro Legia ma wysokie aspiracje, to nie może zawieść. Czytam, że chce odzyskać mistrzostwo, zagrać w fazie grupowej Ligi Konferencji. Pamiętam, jak grała w poprzednim sezonie z Aston Villą. Dlatego każdy inny wynik niż jej zwycięstwo, uznam za... katastrofę. Stawiam na wygraną 4:0. Nie wyobrażam sobie, żeby była niespodzianka. Jednak różnica w możliwościach obu zespołów jest duża. Mistrz Walii The New Saints, w którym gram, także miałby trudną przeprawę grając z Legią, a co dopiero taki zespół jak Caernarfon Town. Uważam, że Legia oskubie „Kanarki” (śmiech).
- Jaki status ma liga walijska?
- W pełni zawodowy jest mój zespół The New Saints. W pozostałych klubach piłkarze łączą granie z pracą. Jednak są plany, aby za dwa lata cała liga była w pełni profesjonalna.
- Jest pan legendą The New Saints, w którym występuje od 11 lat. Dlaczego nie zagrał pan ostatnio w meczach eliminacji Ligi Mistrzów?
- Mam uraz pachwiny. Nie chciałem ryzykować. Z tego powodu opuściłem mecze z mistrzem Czarnogóry i Węgier. Przechodzę zabiegi i niebawem wrócę do treningów.
Legia uzbroiła się po zęby! Warszawski klub królem polowania w letnim okienku