Łukasz Zwoliński

i

Autor: rakow.com

Mariusz Śrutwa prosto z mostu

Były król strzelców ekstraklasy z ważnym pytaniem o swych następców. „Marzę, by posucha się skończyła” [ROZMOWA SE]

2023-07-20 22:18

W piątkowy wieczór rusza kolejny sezon ekstraklasy. Równolegle z pierwszymi kolejkami ligowymi, śledzić też będziemy występy i – miejmy nadzieję – postępy polskich drużyn w europejskich pucharach. O oczekiwaniach związanych z najbliższymi tygodniami, z kolejnymi miesiącami i z walką na krajowym podwórku o prymat ligowy, „Super Express” porozmawiał z Mariuszem Śrutwą.

Śrutwa kibicom piłkarskim kojarzy się przede wszystkim z chorzowskim Ruchem, choć jest wychowankiem bytomskiej Polonii, ma w CV rok spędzony w Legii, a karierę kończył w Rozwoju Katowice. Jest członkiem „Klubu 100” zrzeszającego zawodników, którzy w ekstraklasie strzelili co najmniej sto goli.

„Super Express”: - Najpierw pytanie międzynarodowe. Jak daleko zajdzie Raków w europejskich?

Mariusz Śrutwa: - Jest w częstochowskiej drużynie duża jakość. Mam nadzieję, że na tyle duża, iż starczy przynajmniej na IV rundę eliminacji Ligi Mistrzów. Bardzo by to podniosło emocje, zrobiło sporo dobrej roboty dla polskiej piłki. A w tej IV rundzie, przy szczęśliwym losowaniu, wszystko zdarzyć się może. Awans – po latach – naszej drużyny do fazy grupowej Champions League byłby zaś potężnym pozytywnym „kopem”, dającym całej polskiej piłce ligowej nadzieję na przyszłość.

- Tytuł mistrzowski częstochowian zaskoczył pana?

- Owszem, pewnie jak wielu innych. Ale podoba mi się struktura klubu, sposób jego rozwoju. Od najmłodszych grup, w których Raków zaczyna znaczyć coraz więcej, po konsekwentną budowę – latami, bo przecież Marek Papszun poświęcił temu kawał swego trenerskiego życia – sukcesu drużyny seniorskiej. I to sukcesu zauważalnego, bo przypomniały mi się czasy krakowskiej Wisły, która też na parę kolejek przed końcem sezonu zdobywała mistrzostwo. Tyle że w Wiśle było wówczas multum reprezentantów kraju. W Rakowie nie ma wielkich gwiazd, jest za to fajnie dobrany, solidny zespół. To nowa jakość w polskiej piłce. Pytanie, jak na to wszystko wpłynie odejście wspomnianego Papszuna. Czy to już model „zaanektowany” przez klub, czy jednak model autorski trenera, któremu po prostu nie przeszkadzano.

- Czyli nie odpowie pan na pytanie, czy Raków obroni mistrzostwo?

- Z powodu podanego przed chwilą – nie odpowiem. Potrzeba 2-3 kolejek, by przekonać się, czy pod skrzydłami następcy Marka Papszuna drużyna wciąż będzie tak skuteczna w gromadzeniu punktów, jak wcześniej.

- Raków jest już po pierwszym dwumeczu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Zostanie nam z niego obraz dubletu Łukasza Zwolińskiego w Tallinnie. To może być sezon tego napastnika, dotąd raczej niebędącego pierwszoplanową postacią ligi?

- Napastnik jest zawsze rozgrzeszony, gdy strzela bramki. Więc na razie robi swą robotę w Rakowie. A czy będzie gwiazdą? Mam nadzieję, że potwierdzi swe walory na przestrzeni tego sezonu. Tak, byśmy na jego koniec mogli powiedzieć: „zaczął od dwóch goli w Tallinnie, ale brawo bijemy też za 18-20 bramek w ekstraklasie”. Gdyby tak się stało, pogratulowałbym i jemu, i tym, którzy do Rakowa go sprowadzili. Bo – prawdę mówiąc – nie chciałbym być na miejscu żadnego dyrektora sportowego w polskim klubie, który dostaje pieniądze i zadanie: „Kup dobrego polskiego napastnika”. Czyli kogo? - pytam. Bo ja ich nie widzę. Solidnych Polaków na pozycji napastnika w ligowych drużynach jest bardzo mało. A ja marzę, by ta posucha się skończyła.

- To gdzie oni są?

- Zapytam inaczej: a gdzie są trenerzy, którzy potrafią wyszkolić napastnika na poziomie reprezentacyjnym, międzynarodowym? A jak już się im uda wyszkolić kogoś, kto choć trochę wybija się ponad przeciętność, to taki człowiek – dzięki największemu problemowi polskiej piłki, za jaki uważam nieuregulowane kwestie menedżerskie – natychmiast wyjeżdża na Zachód i w 90 procentach przypadków… znika. Bo – po pierwsze – nie jest przygotowany mentalnie, po drugie – sportowo.

- Właśnie wyjechał na Zachód Szymon Włodarczyk.

- Kilka lat wstecz z Chorzowa wyjeżdżał wielce utalentowany Mateusz Bogusz. I gdzie go dziś szukać? Czy aby na pewno tam, gdzie byśmy – jako polscy kibice – chcieli? Być może Włodarczykowi się uda, trzymam kciuki, zobaczymy. Nam jednak jest potrzebny system, który sprawi, że tak młodzi ludzie nie będą wyjeżdżać, nie będąc w pełni przygotowanymi do podjęcia rywalizacji. W zamian zaś za tych obiecujących Polaków, którzy u nas – grając – rozwijaliby się, ściągamy bardzo przeciętnych obcokrajowców.

- Gual, Ishak czy – być może – ściągnięty właśnie do Pogoni grecki napastnik Koulouris to nie są gracze przeciętni…

- Owszem, ale wielu innych tak. W zdecydowanej większości ci sprowadzani do nas cudzoziemcy nie są zawodnikami – w myśl zasady obowiązującej w klubach zachodnich – dwa razy lepszymi od miejscowych, czyli od Polaków. My sami siebie nie szanujemy; a może po prostu chodzi o ten cały łańcuszek pośredników, który na takich transferach i kontraktach zarabia? Dopóki nie wyprostujemy tej ostatniej kwestii, dopóty będziemy w tym miejscu, w którym jesteśmy: finansowo liga jest całkiem przyzwoita, a jakościowo – bardzo słaba.

- O Raków i jego szansę na obronę tytułu już pytałem. A kto, jeśli nie częstochowianie?

- Ameryki nie odkryję: Legia i Lech, a tuż za nimi – Pogoń, która grała na bardzo ładnym poziomie w ubiegłym sezonie. Natomiast ja bardzo chciałbym, żeby ekstraklasa w tym nadchodzącym sezonie była taka, jak… pierwsza liga w ubiegłym. By do końca wszystko było możliwe, a o mistrzostwo, podium i puchary walczyło osiem-dziesięć zespołów. Marzy mi się wyrównana – w równaniem w górę, a nie w dół – stawka, w której lider pojedzie do drużyny zajmującej 10-12 miejsce i będzie się musiał obawiać straty punktów. Sytuacja, w której Lech, Legia czy – ostatnio – Raków jadą na wyjazd w roli murowanego faworyta, nie wypracowało podniesienia poziomu całej polskiej piłki. Może – jak w Premier League – w miarę wyrównana stawka ligowa będzie motorem napędowym i w Polsce?

- Czarny koń najbliższego sezonu?

- Trudne pytanie. Może Jagiellonia? Dawno nie miała dobrego sezonu, przez 2-3 lata nie spełniała nadziei swych kibiców. Może teraz, na przekór problemom ze stadionem, miejscem rozgrywania meczów, uda się zamieszać w czołówce?

- Ale Jagiellonia straciła Guala!

- Owszem, ale coś mi podpowiada, że może to być dla niej fajny sezon. Ale może po 5-6 kolejkach będę się musiał wycofać z tej opinii (śmiech).

- Zawsze pan miał niebieskie serce, więc o nadzieje związane z Ruchem muszę zapytać.

- Mam nadzieję, że się utrzyma. To nie będzie proste, bo – jak pokazują poprzednie sezony – beniaminkowie muszą się ekstraklasy nauczyć, bo to zupełnie inna piłka. Wierzę, że zawodnicy pozyskani tego lata dobrze się w skład Ruchu wkomponują, a zespół nie straci swego stylu. Jestem pewien, że fizycznie będzie dobrze przygotowany, a mocne zaangażowanie, pressing i nieustępliwość – czyli cechy pozwalające wygrywać wiele meczów w drugiej czy pierwszej lidze – będą na dotychczasowym poziomie. I to pomimo niektórych transferów, bo nie wszyscy zakontraktowani zawodnicy pasują – moim zdaniem – do wspomnianego stylu. A jego zachowanie będzie niezbędnym warunkiem utrzymania.

- Derby Ruch – Górnik znów – jak przed laty – będą największym wydarzeniem ligowym?

- Tak. Zobaczymy tylko, czy na Stadionie Śląskim. Ale i tak będzie to mecz numer jeden – dla całego regionu i daleko poza nim.

- Kto zgarnie nagrodę dla „Piłkarza sezonu”?

- Nie mam pojęcia, bo jednak sporo nowych twarzy zobaczymy w drużynach. Mam jednak nadzieję, że wreszcie będzie to Polak. To byłby kolejny ważny „kop” dla naszej piłki; potwierdzenie, że nie jesteśmy wcale tacy źli w tym, co robimy, tylko musimy to nieco inaczej poukładać...

Sonda
Kto w sezonie 2023/24 zostanie piłkarskim mistrzem Polski?
Mariusz Śrutwa

i

Autor: cyfrasport Mariusz Śrutwa
Najnowsze