Jan Urban

i

Autor: Marcin Tomalka

Były trener Legii Warszawa DRŻAŁ o córkę: Ze strachu nie spałem po nocach

2020-05-01 12:14

Jan Urban wraz z żoną Zofią zdążył uciec przed koronawirusem z Pampeluny do Krakowa. Jednak w Walencji pozostała jego córka Marta, który studiuje i pracuje w trzecim co do wielkości mieście w Hiszpanii. - Teraz obawa jest już mniejsza, wiemy, że Martusia bardzo na siebie uważa, ale kiedy rozpętała się epidemia, ciężko było zasnąć. Bardzo martwiliśmy się o nasze dziecko – wyjawia nam trener, który z Legią dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski.

- Marta skończyła studia na kierunku Nauka o Morzu. Teraz robi kolejny fakultet – jest na trzecim roku socjologii, pracuje zdalnie, z domu. Wiadomo, że bardzo się o nią z żoną martwimy, jednak dziś strach jest już mniejszy, niż tuż po wybuchu epidemii. Na początku Hiszpanie totalnie zlekceważyli koronawirusa i sytuacja zrobiła się tak dramatyczna jak we Włoszech. Dotąd w całym kraju zanotowano grubo ponad 200 tysięcy zachorowań, z czego blisko 30 tysięcy zakończyło się zgonami – opowiada nam Jan Urban.

Ministerstwo ODSTRZELIŁO EKSPONOWANEGO pracownika. Potężny cios, w tle RUGA za rocznicę Smoleńska

Były trener min. Legii Warszawa, Lecha Poznań i Śląska Wrocław do Krakowa przyjechał już w lutym. - W Hiszpanii dopiero kiełkował COVID-19. Nikt nawet nie przypuszczał, że zbierze aż tak krwawe żniwo. Teraz kraj jest w szczytowej fazie epidemii. Do największej liczby zachorowań dochodzi w Madrycie, Barcelonie i Kraju Basków. W tej niechlubnej statystyce jedno z czołowych miejsc zajmuje również „moja” Nawarra – wyjaśnia szkoleniowiec, który na przełomie lat 80-tych i 90-tych poprzedniego stulecia był największą gwiazdą OsasunyPampeluna i właśnie w Pampelunie, stolicy prowincji Nawarra, rodzina Urbanów od ponad 20-lat ma dom.

Jan Urban, Lech Poznań

i

Autor: Przemysław Szyszka

Zdaniem pana Jana sytuacja na Półwyspie Iberyjskim ma się na szczęście ku lepszemu. - Najważniejsze, że odnotowuje się mniej zgonów. To zasługa bardzo restrykcyjnych obostrzeń. Zamknięto wszystkie knajpki i restauracje, w których zbierały się, np. przy okazji meczów piłkarskich, całe gromady ludzi. Wprowadzono zakaz wychodzenia z domu. Miejsce zamieszkania można opuścić tylko w wyjątkowych przypadkach – by zrobić zakupy, albo żeby pójść do apteki po leki, lub do pracy. W przypadku nieuzasadnionego wyjścia z domu kary są bardzo surowe – mandaty do 600 euro. Policja jest stanowcza w ich egzekwowaniu – twierdzi trener Urban. - Początkowo trudno było okiełznać południowców, którzy są przyzwyczajeni do spędzania wieczorów w większym gronie na mieście, by siedzieli na miejscu.

Szef federacji piłkarskiej MOLESTOWAŁ młode zawodniczki? OBRZYDLIWE szczegóły

Jednak po eksplozji koronawirusa ludzie tak się wystraszyli, że teraz bez szemrania respektują zarządzenia władz. Dopiero od przyszłego poniedziałku restrykcje zostaną trochę złagodzone – będzie można wyjść z dziećmi na spacer. Oczywiście w obowiązkowych maseczkach. Nie wiem kiedy wrócimy do Pampeluny. Na razie tęsknię za córką i sportem na żywo. Ludzie potrzebują emocji, zastrzyku adrenaliny, by oderwać myśli od zarazy. My z żoną spędzamy czas na skype na rozmowach z Martą, czytaniu książek i oglądaniu telewizji. Na szczęście można już jeździć na rowerze, z czego skrzętnie korzystam. Bez ruchu chybabym zwariował – śmieje się Jan Urban.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Najnowsze