W Górniku Zabrze – szóstej drużynie minionego sezonu – minione półrocze upłynęło pod znakiem bezkrólewia. Po rezygnacji z pracy dyrektora sportowego, Łukasza Milika, oraz prezesa Adama Matyska, oba te stanowiska – kluczowe przecież – pozostawały nieobsadzone. Górnik dotrwał w tym stanie organizacyjnym nie tylko do końca rozgrywek, ale i do wyborów samorządowych. W tych ostatnich władzę – po 18 latach jej sprawowania – oddała Małgorzata Mańka-Szulik.
Nowa prezydent, Agnieszka Rupniewska, po kilku tygodniach przyglądania się sportowej spółce, w skład jej zarządu powołała Bartłomieja Gabrysia. Rozpisany też został konkurs na prezesa, ale – jak informuje „Dziennik Zachodni” – żaden z aplikujących kandydatów (a byli wśród nich m.in. były sternik, Bartosz Sarnowski, oraz były prezes Podbeskidzia, Bogdan Kłys) nie znalazł uznania.
Kandydatura Wojciecha Cygana wyszła z kolei z Zabrza. Wiceprezes PZPN i szef rady nadzorczej Rakowa decyzji nie podjął. Wciąż nie ma bowiem kluczowej dla przyszłości klubu decyzji dotyczącej prywatyzacji klubu i wyboru nowego właściciela/inwestora.
Cóż za nazwisko! Wielki powrót do Górnika stał się faktem, jedna zagadka personalna w Zabrzu rozwiązana
W tej sytuacji – biorąc pod uwagę konieczność budowy/uzupełnienia kadry na kolejny sezon (nowego kontraktu nie podpisał choćby kapitan, Erik Janża, przebywający z reprezentacją Słowenii w Niemczech i szykując się do EURO) - w Górniku zdecydowano się obsadzić na razie fotel dyrektorski. Po półrocznej przerwie wraca na to stanowisko Łukasz Milik.
Brat Arkadiusza z klubem związany był przez ponad dekadę, szefując akademii. W lutym ub. roku otrzymał nominację do roli dyrektora sportowego, ale już dziewięć miesięcy później złożył wypowiedzenie. Teraz ma „ugasić pożar” wokół kształtu zespołu na nowe rozgrywki.