"Super Express": - Czuje pan niedosyt, że nie udało się zakończyć roku na podium?
Czesław Michniewicz: - Było blisko. W trakcie rundy najniżej byliśmy na piątym miejscu. Cały czas kręciliśmy się w czołówce, na drugiej lub trzeciej pozycji, byliśmy też liderem. Zabrakło nam zwycięstwa, aby być w tabeli przed Legią. Marzymy, aby być w pierwszej ósemce.
- Zmieniło się postrzeganie Niecieczy?
- Ludzie doceniają nas i podchodzą z sympatią. Na początku nasze zwycięstwa były odbierane jak dowcip. Byliśmy atrakcją, może nawet folklorem. Ale z każdą kolejką utwierdzaliśmy pozycję i ludzie nabrali do nas szacunku. Michał Probierz mówił: "Z wami jest ciężko wygrać, bo bardzo dobrze bronicie".
- Możni ligi nie podkupią wam zimą najlepszych graczy?
- Guilherme, Putiwcew czy Gutkovskis to piłkarze, na których zerkają inne kluby. Z reguły w rozmowach wszyscy pytają właśnie o nich. Putiwcew z Osyrą tworzyli jeden z solidniejszych duetów stoperów. Bez fałszywej skromności powiem, że Guilherme to najlepszy lewy obrońca w Polsce.
- Na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek zażartował z pana, pisząc: "Brawo, Słonie, przerwa się przyda, najbardziej Michniewiczowi do zgubienia 20/25 kg". Jak pan to odebrał?
- Pozytywnie, bo to bardziej żart ze strony prezesa, ale też i troska o mnie. Mam dystans do siebie. Nawet napisałem kiedyś, że idealnie pasuję do "Słoników". W końcu jestem duży (śmiech). Spokojnie, wezmę się za siebie i na pierwszy mecz z Lechem będę wyglądał inaczej.
- Jak przygotowania do świąt?
- Od lat mamy w domu taką tradycję, że zawsze rano w Wigilię kupujemy z synami choinkę, którą następnie wspólnie przystrajamy. W święta nie będę się objadał, bo jeszcze prezes Boniek poprawi wpis na Twitterze i zamiast 2 doda mi 3 (śmiech). Sylwestra i Nowy Rok spędzę w Barcelonie, a od 9 zaczynamy przygotowania do rundy.
- Odpowiada panu klimat Niecieczy?
- Tak, żonie także się podoba, bo jest cisza i spokój. Była jesienią na trzech meczach w Niecieczy i wszystkie wygraliśmy. Przed grą z Arką zadzwoniłem do prezesa z prośbą o wejściówkę dla niej. Pojawiła się w Gdyni i... znów było zwycięstwo. A prezesowi nie tłumaczyłem, że mam fartowną żonę (śmiech).