- Michał to cwany gracz. Potrafi zaprosić do swojego pokoju przed meczem na kawę, gdzieś na wierzchu położy kartkę ze składem zespołu, a później okazuje się, że na boisku są nie ci piłkarze albo grają na innych pozycjach - zdradza Michniewicz. - Gdy pracowałem w Arce, chciał mnie wyprowadzić w pole już na kilka dni przed meczem. W rozmowie telefonicznej zapewniał, że Tomek Frankowski ma kontuzję i na pewno nie zagra. Traf chciał, że inny piłkarz Jagi, Kamil Grosicki, dzień później przyjechał w odwiedziny do swojego kolegi Bartka Ławy. Oznajmił mi, że "Franek" jest zdrów jak ryba i faktycznie Tomek zagrał przeciw nam. Wiem też, że kiedyś w meczu ligowym Grosicki z Frankowskim mieli się specjalnie zderzyć, żeby zasugerować Grekom z Arisu, że przynajmniej jeden z nich nie zagra przeciwko nim - opowiada trener Pogoni.
Czesław Michniewicz przed konfrontacją z Michałem Probierzem
Wynika z tego, że Probierz to spryciarz, ale i Michniewicz ma swoje metody, związane głównie z mobilizowaniem piłkarzy. Przed meczem z Jagiellonią dał najlepszemu strzelcowi Łukaszowi Zwolińskiemu płytę z bramkami Diega Costy z Chelsea. Po co?
- Chciałbym, żeby Łukasz nie tylko strzelał bramki, ale również był aktywny w grze, właśnie jak Costa - mówi Michniewicz.