Już przed przerwą, w sytuacji zVARzonej na korzyść niepołomiczan, gospodarze objęli prowadzenie po skutecznie wykonanym przez Artura Craciuna rzucie karnym za faul Pirulo na Kamilu Zapolniku. ŁKS tuż po przerwie wyrównał (pierwszy gol Kaya Tejana na polskich boiskach), a asystę zaliczył debiutujący w ekstraklasie Adrian Małachowski, który pojawił się na murawie w przerwie.
Debiut w ekstraklasie z asystą i… czerwoną kartką, a wszystko w dziesięć minut!
Po dziesięciu minutach gry już wychowanka bydgoskiego Zawiszy, który ostatnie trzy sezony spędził w 3. lidze niemieckiej, już jednak na tej murawie nie było! Zapis VAR potwierdził: jego wejście w nogę Jakuba Bartosza groziło jeśli nie trwałym kalectwem rywala, to na pewno długą rehabilitacją, więc czerwona kartka była jak najbardziej zasłużona.
Ten incydent – a potem znów rozstrzygnięta na korzyść gospodarzy przez sędziów „ekranowych” kwestia rzekomego ofsajdu Roka Kidricia, asystującego przy bramce Mateusza Cholewiaka – zaognił sytuację. Sypnęły się faule, a próba „wycinki Puszczy” zakończyła się serią żółtych kartek. - Trener nie ma żadnego prawa! – denerwował się trener ŁKS-u. - Rozłożenie rąk jest uznawane za krytykę, uśmiechnięcie jest uznawane za krytykę, pytanie czy to był faul na kartkę uznawane jest za krytykę! - pieklił się Moskal. Losów meczu zmienić jednak nie mógł.
Dla Patryka Gryckiewicza to drugi sezon w ekstraklasie (choć de facto debiutował w niej w ostatniej kolejce rozgrywek 2021/22). Mecz ŁKS – Puszcza był jego dziesiątym w elicie. Nigdy wcześniej – licząc od momentu awansu na szczebel centralny, czyli do drugiej ligi – nie zdarzyło mu się tak często sięgać po kolorowe kartoniki. Tym razem żółtych kartek pokazał dwanaście (plus trzynastą – Kazimierzowi Moskalowi), no i wyrzucił z boiska Małachowskiego.