Kielczanie zaskoczyli gospodarzy. Postanowili zagrać w piłkę. I w pierwszych minutach to właśnie oni stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Gospodarze mieli furę szczęścia. Rafael Porcellis najpierw w 7. minucie zdobył prawidłowego gola, którego nie uznał jednak - z sobie tylko znanych powodów - sędzia Jarosław Przybył, a chwilę później Brazylijczyk dokonał niemożliwego.
Sebastian Mila: Przyjście do Lechii? Decyzja trudna, ale słuszna
Futbolowe jaja. Najpierw skompromitował się Dariusz Formella. Jego wślizg w polu karnym okazał się spóźniony o jakieś cztery tempa. Gdyby piłkarz Lecha tańczył walca, partnerka zawodnika straciłaby zęby. W przypadku kolegów z zespołu skończyło się na rzucie karnym. Do piłki podszedł wspomniany już Porcellis. I strzelił w kosmos. Na dodatek razem z nim w pole karne wbiegł też jeden z jego kolegów i chyba wytrącił z rytmu reprezentanta "Canarinhos". A przynajmniej tej wersji się trzymajmy.
Lechici obudzili się dopiero w końcówce pierwszej połowy. Najlepszą okazję do zdobycia bramki miał Zaur Sadajew, który jednak nie trafił do "pustaka".
Podobny zwrot może być zresztą mylący, bo ekipa Ryszarda Tarasiewicza do Poznania wzięła wielu piłkarzy, ale akurat bramkarza chyba żadnego. Vytautas Cerniauskas bowiem interweniował idiotycznie i jego szczęście, że wpuścił tylko jednego gola. W swoim stylu. Gergo Lovrencics uderzył, a golkiper gości uznał, że nie ma sensu brudzić sobie stroju. Piłka nieoczekiwanie odbiła się od słupka, wpadła do bramki, a Litwin wydawał się mieć pretensje do całego świata. No jak to? Strzelać w światło bramki?
Inna sprawa, że "koroniarze" szybko odpowiedzieli. Akcją w stylu: "stadiony świata". Trzy szybkie podania w polu karnym i Luis Carlos znalazł się sam przed Maciejem Gostomskim. Bramkarz Lecha też ustawił się jakoś nieszczęśliwie, zamiast skrócić kąt, jeszcze go sobie powiększył i gracz gości nie miał prawa spudłować. Chociaż patrząc na wyczyny Porcellisa - istnieje podejrzenie, że miał na to ochotę.
Dla Lecha punkt z Koroną to katastrofa. Podopieczni Macieja Skorży prawdopodobnie - ile Legia Warszawa nie postanowi inaczej - zajmą po sezonie zasadniczym drugie miejsce i w decydującej o tytule fazie zmuszeni będą zagrać spotkanie w Warszawie. W dwóch ostatnich sezonach właśnie na Pepsi Arenie warszawianie potwierdzali swoją dominację na krajowym podwórku.
Lech Poznań - Korona Kielce 1:1 (0:0)
Bramki: Lovrencics 58 - Carlos 65
Lech: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Barry Douglas - Karol Linetty (70. Darko Jevtić), Łukasz Trałka - Gergo Lovrencsics, Kasper Hamalainen, Dariusz Formella (46. Dawid Kownacki) - Zaur Sadajew (82. Szymon Pawłowski)
Korona: Vytautas Cerniauskas - Paweł Golański, Radek Dejmek, Piotr Malarczyk, Leandro - Aleksandrs Fertovs, Vlastimir Jovanović, Luis Carlos, Olivier Kapo, Siergiej Pilipczuk - Rafael Porcellis (77. Przemysław Trytko)
Żółte kartki: Trałka - Jovanović
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail