Jan Urban

i

Autor: CYFRA SPORT Jan Urban

Ekstraklasa: Podsumowanie 13. kolejki ligowej. Jan Urban jak odkurzacz [PLUSY i MINUSY]

2015-10-27 10:27

To był tydzień Jana Urbana! Nowy szkoleniowiec Lecha Poznań ledwo rozpakował torby, a już zdążył rozbić Fiorentinę w Lidze Europejskiej, zdobyć Warszawę i uciec z ostatniego miejsca w tabeli. Jeśli dalej będzie działał w tym tempie, w okolicach świąt Bożego Narodzenia Kolejorz może wylądować w czołówce. Co jeszcze zdarzyło się w ostatni weekend w Ekstraklasie? Zapraszamy na plusy i minusy 13. kolejki Ekstraklasy!

PLUSY

Urban to nie miotła. To odkurzacz! (Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1)

Tydzień temu wyśmialiśmy Jana Urbana. Słusznie, niesłusznie, nieważne. Wtedy miał na koncie tylko szczęśliwy remis z Ruchem Chorzów. I rozbity zespół, który przypomniał cyrk obwoźny. Tyle że facet, który kiedyś trzy razy położył bramkarza Realu Madryt, prawdopodobnie ostatni tydzień zapisze jako najbardziej nieprawdopodobny w swojej karierze.

Wygrana we Florencji, wygrana w Warszawie. Z zespołem, który wcześniej w 12. kolejkach Ekstraklasy zgromadził sześć "oczek". W sytuacji, w której do Włoch "Kolejorz" poruszał się mniej więcej równie szybko, jak trzysta lat wcześniej wielkopolscy szlachcice. W sensie, że prawie tam w ogóle nie doleciał, bo akurat samolot postanowił nie startować.

Przyznajemy się więc do błędu. Efekt "nowej miotły" u Jana Urbana nie zadziałał. Nie, bo nowy szkoleniowiec Lecha Poznań to na razie prawdziwy odkurzacz!

Bartosz Bereszyński: To nie jest normalne, że Legia przegrywa z Lechem

Wróciła piłka... krakowska? (Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 1:4, Cracovia - Pogoń Szczecin 4:1)

Dominacja Krakowa! Jeden weekend, dwie drużyny, sześć punktów, osiem goli! Aż poczuliśmy się przez chwilę o dekadę młodsi. Mniej wtedy wtedy po raz ostatni obie ekipy z Małopolski radziły sobie równie efektywnie i efektownie na polskich boiskach.

Zwraca uwagę zwłaszcza triumf "Białej Gwiazdy". Jagiellonia dołuje - fakt. To nie jest zespół z poprzednich rozgrywek - też fakt. Ale rozgromienie ekipy z Podlasia wyczynem jednak jest. Podobnie uznał chyba Michał Probierz, który postanowił oddać się do dyspozycji zarządu. Czyli, w największym skrócie, oznajmił, że pomysłu na zespół nie ma, ale chętnie przyjmie odszkodowanie za zerwanie kontraktu. Urodzony ekonomista. Aż żal że do sejmu nie startował. Może znalazłby gdzieś te 500 złotych na każde dziecko.

MINUSY

Liga jak... huśtawka (Piast Gliwice - Korona Kielce 0:1, Cracovia - Pogoń Szczecin 4:1, Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1)

Trzy pierwsze zespoły przed 13. kolejką Ekstraklasy. Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Legia Warszawa. Wszystkie trzy znokautowane. Lider oberwał na swoim stadionie z Koroną Kielce. "Portowcy" zostali rozjechani w Krakowie. A wicemistrzowie Polski tak opowiadali w mediach o kryzysie Lecha Poznań, że aż sami potwierdzili, że marketingowo przypominają już Bundesligę. Ale sportowo kopią się raczej po czołach.

Wniosek jest prosty. Nasza liga jest jak huśtawka. Kogoś huśtnie do góry, niektórych bardziej, niektórych mniej, ale każdy przegrywa z grawitacją. I potem spada w dół - jak Śląsk Wrocław, Jagiellonia Białystok oraz Lech Poznań - by ponownie odbić się do góry. Wygrywa na finiszu ten, który akurat więcej razy wzbije się w powietrze.

Cracovia rozjechała Pogoń! Pierwsza porażka szczecinian

Ciszej jedziesz, dalej dojedziesz (Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1)

W Warszawie ktoś powinien machnąć takie hasło. Wielkimi literami. Przed wejściem do klubowych budynków. Albo każdemu z osobna na czole. Legioniści to bowiem absolutny ewenement. Mistrzowie.

W popełnianiu medialnych samobójstw. Prezes Bogusław Leśnodorski przed starciem z Lechem Poznań stwierdził, że rywal co prawda wygrał z Fiorentiną w Lidze Europejskiej - miło z jego strony, baliśmy się, że tylko nam telewizor śnieżył - ale przypadkiem. Nemanja Nikolić bajdurzył coś o wdzięczności do Poznania, że w Wielkopolsce nie poznano się na jego talencie. Bo w ostatniej drużynie Ekstraklasy to on grać nie chciał.

Generalnie, narobili dymu. A później wyszli na murawę i czwarty raz w 2015 roku przegrali z "Kolejorzem". Szukamy porównania, uciekamy od tej myśli, ale pasuje tylko ona. Marcin Najman. Jego też Przemysław Saleta łamał z jedną nerką. Ale nieuczciwie, więc się nie liczyło.

Podbeskidzie wypunktowało Górnika

Ojrzyński nie posprzątał (Górnik Zabrze - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2)

Zaczęliśmy od Urbana, skończymy na Ojrzyńskim. Leszku Ojrzyńskim. On też miał być miotłą Górnika. Nimbusem, Błyskawicą, czyli ratunkiem. Wyszło średnio. Bez niego zabrzanie zdobyli punkt. Z nim osiem. I ostatecznie w tabeli są na ostatnim miejscu.

W Zabrzu generalnie pod górkę mają wszyscy. Tam nawet matematyka rządzi się swoimi prawami. Jeden i osiem to na Górnym Śląsku dalej osiem.

Najnowsze