PLUSY
1. Zabrzańskie Verdun (Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 3:3)
Co to był za mecz! Jak randka z Olivią Wilde - no, może podstarzałą Jennifer Aniston, też fajnie! Ataki z obu stron? Było? Zaangażowanie? Sprawdzone. Strzały? 27. Gole? Sześć. Gdyby jeszcze w tym wszystkim znalazło się odrobinę miejsca na grę defensywną - o tym akurat trenerzy zapomnieli - mielibyśmy kandydata do miana meczu sezonu.
Tak wolimy inny termin. Wzajemna egzekucja. Przynajmniej sprawiedliwa.
Golowisko w Zabrzu! Śląsk Wrocław znów bez zwycięstwa
2. Nikt się nie spodziewał hiszpańskiej egzekucji (Zawisza Bydgoszcz - Piast Gliwice 2:0)
Nikt. Jesienią bronił ich tylko regulamin. Nadawali się do natychmiastowej relegacji. Wiosną natomiast Zawisza jeszcze nie stracił gola. Nie wiemy co zrobił Mariusz Rumak. Może poszedł do wróżki. Może zamknął oczy i strzelił na ślepo. Nieważne - choć mniej więcej o podobne metody go podejrzewamy - to działa.
Wniosek? Trzymajcie się z dala od Michała Masłowskiego. Poszedł do stolicy i mistrz Polski odpadł z pucharów. Oczywiście nie twierdzimy, że chłopak nie umie grać w piłkę. Jest bardziej jak ostatni samochód Jamesa Deana - tego słynnego aktora. Pechowy, choć nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego. Zabija... bez powodu.
3. Ondrej Duda (Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:0)
Wystarczy krótkie uzasadnienie. Obok Słowaka nawet Kucharczyk przypomina skrzydłowego. Dalsze uzasadnienie wydaje się zbędne.
Tak, wiemy - jesteśmy fatalni.
Odszedł król, niech żyje król! Ondrej Duda wrócił!
MINUSY
1. Poznański "Przemyślanin" (Cracovia - Lech Poznań 0:0)
Miało być Pendolino. Walka o mistrzostwo Polski. Tymczasem Lech Poznań wciąż przypomina naszego swojskiego "Przemyślanina" (z Przemyśla do Świnoujścia w niecałą dobę. Na siedząco, w wagonach typu "Moskwa-Władywostok, lipiec 52').
W Krakowie podopieczni Macieja Skorży znowu zaprezentowali swój ulubiony sposób gry. Tzw. szturm na wstecznym. Im bardziej chcieli zaatakować, tym mniej roboty miał Krzysztof Pilarz. W tym tempie Legię dogonią w okolicach maja - Bóg jeden wie tylko którego roku. A wystarczyło minimum zaangażowania i wiosną można było rozprawić się z warszawianami dwa razy na własnym stadionie.
2. Akumulatory Smudy (GKS Bełchatów - Wisła Kraków 3:1)
Trzy mecze, jeden remisik i dwie klęski. W Krakowie bez zmian. Nie ma drugiego tak upartego jak "Franz" Smuda. Zamiast zimowych treningów, kolejny raz zarządził miesięczne przygotowania do wojny. Facet jest w tym względzie niereformowalny. W styczniu "zajechałby" nawet kadrę rosyjskich dziesięcioboistów. Nie ma koksu, który by go pokonał.
Znamy nawet dalszy ciąg wydarzeń. Szybkie zwolnienie, bezrobocie i letnie przechwałki w mediach: "to mój wynik, ja ich przygotowałem!". Zawsze nas tylko zastanawiała jedna rzecz. Co Smuda psuł częściej: zimowe zgrupowania czy laptopy, na których stała kawa?
Arkadiusz Piech Superstar! Rozstrzelał Wisłę!
3. Maciej Sadlok - były piłkarz, dziś (GKS Bełchatów - Wisła Kraków 3:1)
Jego nic nie usprawiedliwa. Nawet zimowa kolonia survivalowa z byłym selekcjonerem. W obecnej formie przypomina raczej chodziarza. Tyle że "biega", więc na igrzyskach zostałby zdyskwalifikowany. Nie ma chyba obecnie gorszego piłkarza w Ekstraklasie - a to już spory wyczyn.
Bilans na wiosnę? W Gdańsku żarcik, z Pogonią u siebie żarcik, w Bełchatowie żarcik. Z bonusem. Po czerwonej kartce, na jego kolejne dowcipy trochę poczekamy.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail