Roger: Grałem za 15 euro i też się cieszyłem

2009-07-16 9:30

Roger Guerreiro (27 l.) nie wie, czy zostanie w Legii. Ale zapewnia, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze.

W dzisiejszym meczu eliminacji Ligi Europejskiej z gruzińskim Olimpi Rustawi Roger nie zagra. Pauzuje za czerwoną kartkę z poprzednich rozgrywek. Czy w dalszej części sezonu pomoże Legii? Tego nie wie jeszcze nawet on sam.

"Super Express": - Dlaczego odrzuciłeś propozycję Dinama Zagrzeb?

Roger Guerreiro: - W Legii mam kontrakt jeszcze na pół roku i nie muszę na siłę wyjeżdżać. To miłe, że Chorwaci się mną zainteresowali, ale żebym odszedł, oferta musi spełniać trzy warunki: miejsce, z którego nie będzie za daleko na zgrupowania reprezentacji (czyli w grę wchodzi Europa), odpowiedni poziom sportowy i dobre pieniądze. Z tym, że one wcale nie są najważniejsze.

- Tak się tylko mówi...

- Naprawdę tak myślę. Radość znajduję na boisku, a nie na koncie bankowym. Kiedy zaczynałem grać w Sao Caetano zarabiałem jakieś 15 euro na miesiąc. Pieniądze oddawałem mamie, a sam po prostu cieszyłem się grą!

- OK. Pieniądze nie są najważniejsze, ale są ważne.

- To prawda. Kariera piłkarza nie trwa długo. Oprócz tego pomagam wielu osobom: mamie, braciom, siostrze, która właśnie urodziła córeczkę. Muszę myśleć o przyszłości.

- A na tę najbliższą przyszłość jakie masz plany?

- W poprzednim sezonie myślałem tak: albo odejdę latem, albo przedłużę kontrakt. Tak czy siak, miałbym spokojną głowę i jasną sytuację. Ale teraz się to skomplikowało. Legia już raczej nie zaproponuje mi nowej umowy. Pewnie lepiej byłoby odejść. Ja bym wiedział na czym stoję, a klub jeszcze by na mnie zarobił. Ale powtarzam: nie wezmę pierwszej z brzegu oferty.

- Jeśli zostaniesz na zaledwie pół roku, znajdziesz motywację, by grać na sto procent?

- Na pewno. Choćby po to, żeby wreszcie ugrać coś z Legią w Europie. To jest chyba jedyne, czego mi w Warszawie brakuje. Bo poza tym mój bilans w Legii jest dodatni.

- Ale ostatni sezon ci nie wyszedł.

- Strzeliłem pięć bramek, zaliczyłem sporo asyst, w kilku meczach pomogłem... Ale zgoda: przyznaję, że nie grałem tego, na co mnie stać. Tylko, że oceny były często zbyt surowe. Już się niestety przyzwyczaiłem, że jak zagram średnio - ani źle, ani dobrze - to ludzie mówią, że zagrałem gów... spotkanie. Jak mi wyjdzie supermecz, to słyszę: "Zrobił tylko to, co do niego należało". Chyba taki już los gwiazdy (śmiech).

- Niezależnie od tego, w jakim klubie zagrasz jesienią, czeka cię też walka w eliminacjach mistrzostw świata. Sytuacja jest trudna.

- Im coś trudniejsze do zdobycia, tym większa radość, gdy to osiągniesz. Wierzę, że damy radę. Chcę pomóc w awansie, chcę jechać na mundial i dobrze na nim grać, chcę tworzyć historię polskiej piłki! Tak, jak to było na EURO. Marzę, by za 20 lat kibice mówili: "A pamiętacie tego Brazylijczyka, który tak świetnie grał dla Polski...".

- Tylko że atmosfera w kadrze i wokół niej nie jest najlepsza.

- W zespole wszyscy mają wspólny cel: pojechać na mundial. Co się dzieje wokół kadry, to nie bardzo wiem, bo nie śledzę polskich mediów (śmiech). A poważnie, to zdaję sobie sprawę, że niektórzy chcieliby zwolnienia Beenhakkera, ale zapewniam, że zawodnicy są za selekcjonerem.

- Ty na pewno. Uchodzisz za jego ulubieńca.

- Słyszałem nawet, że to z sympatii wziął mnie do kadry... Prawda jest taka, że zanim wystąpiłem o polskie obywatelstwo, rozmawiałem z Leo raz. Jeden raz! To o jakiej sympatii my tu mówimy? Wziął mnie do kadry, bo podoba mu się to, co robię na boisku.

- To może weźmie cię też do Feye-noordu?

- Gdyby pojawiła się taka możliwość, to dlaczego nie? Ale na razie wciąż jestem w Legii. Zresztą nawet jeśli odejdę, to chciałbym kiedyś tu wrócić, choćby na rok. Żeby raz jeszcze zagrać w klubie, któremu bardzo wiele zawdzięczam.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze