Jeszcze przed końcem poprzedniego sezonu zarówno szefowie i trenerzy, jak i kibice Legii zgodnie twierdzili, że jeśli Vadis Odjidja-Ofoe zostanie w Warszawie, to będzie to dla klubu największe wzmocnienie w letnim okienku transferowym. Takie rozwiązanie staje się jednak coraz mniej prawdopodobne. Prezes "Wojskowych" Dariusz Mioduski jest gotowy zaoferować Belgowi znaczną podwyżkę, dzięki której piłkarz mógłby zarabiać nawet ponad milion euro za sezon, ale to i tak zbyt mało przy tym, co mogą zawodnikowi zaproponować kluby z Zachodu.
Jak chociażby Olympiakos Pireus, którego trenerem został niedawno były szkoleniowiec Legii Besnik Hasi. To właśnie Albańczyk ściągał pomocnika do Warszawy, a teraz chce sprowadzić go do swojego nowego klubu. Sam Odjidja-Ofoe oficjalnie wciąż nie podjął jeszcze decyzji, ale wielu fanów obawia się, że to dla niego koniec przygody z klubem ze stolicy. We wtorek co prawda spotkał się z Mioduskim, ale niedługo później zamiast na obóz przygotowawczy do Warki wrócił do ojczyzny tłumacząc się sprawami prywatnymi.
To niepokoi kibiców, podobnie zresztą jak doniesienia greckich mediów, które są zwykle dość dobrze poinformowane i bardzo wiarygodne. "Contra" donosi, że Odjidja-Ofoe jest bardzo bliski podpisania kontraktu z Olympiakosem. Ponoć rozmowy z przedstawicielami Legii toczyły się właśnie na temat transferu do Grecji, a przebiegły na tyle pomyślnie, że lada dzień Belg ma pojawić się w Pireusie.
- Spotkaliśmy się z Vadisem w Warszawie i rozmawialiśmy. Na dzisiaj nic nie jest jeszcze przesądzone. Mam jednak nadzieję, że w ciągu kilku dni sytuacja się ostatecznie wyjaśni, bo przyszłość Vadisa jest dla nas bardzo ważna, ale najważniejsze zawsze jest dobro drużyny - skomentował całą sprawę Mioduski cytowany przez klubową stronę. A tymi słowami z pewnością nie uspokoił fanów Legii.