"Super Express": - Do kiedy będziesz piłkarzem Jagiellonii?
Kamil Grosicki: - Jeszcze w sobotę wydawało się, że sprawa przejścia do Arisu jest pewna. Ale w niedzielę i dzisiaj sporo się zmieniło w tej kwestii. W każdej chwili mogą zapaść kluczowe decyzje w tej sprawie.
- Po co ci ten transfer do mało stabilnej ligi greckiej?
- W życiu trzeba wszystkiego spróbować. Aris gra w Lidze Europejskiej z ciekawymi rywalami, jak Atletico czy Bayer Leverkusen, będę mógł pokazać się w Europie. Może liga grecka nie jest najsilniejsza, ale mój menedżer Mariusz Piekarski mówi, że lepiej nabierać powolutku małą łyżeczką, żeby później dobrze pociągnąć chochlą i trafić do silnej ligi europejskiej
Przeczytaj koniecznie: Pożagnalny mecz Grosickiego
- Chcesz się odkuć finansowo?
- To nie jest tak ważne dla mnie. Chciałbym, żeby to była dla mnie odskocznia do bardzo silnej ligi. Ale... niewykluczone, że zostanę w Jagiellonii. Wciąż czekam na telefon.
- Tą odskocznią może być gra w reprezentacji, do której właśnie dostałeś powołanie.
- Cieszę się, że trener Smuda dał mi szansę. Chcę udowodnić, że zasługuję na stałe miejsce w kadrze. Mam nadzieję, że zagram w którymś z dwóch meczów.
- To powołanie załatwiłeś sobie w dużej mierze grą przeciwko Lechowi, choć byłeś na boisku tylko 35 minut.
- Taka była taktyka trenera Probierza, że kluczowy miał być okres pomiędzy 60. a 90. minutą i właśnie wtedy wszedłem na boisko. Mieliśmy podkręcić jeszcze bardziej tempo, rzucić się na nich i ich dobić. Udało się to w pełni zrealizować.